Weszłam do pokoju, przy okazji trzaskając drzwiami. Położyłam się nieruchomo na łóżko i wpatrywałam się w sufit, jakbym tam zapisana była odpowiedź na chociaż jedno pytanie siedzące w mojej głowie. Znowu chciało mi się płakać. Poczucie, że ktoś przeze mnie cierpi po prostu mnie przerasta. Nie potrafię cieszyć się swoim szczęściem wtedy gdy ktoś cholernie cierpi, na dodatek przeze mnie. Myślę, że każda osoba która znalazłaby się w mojej sytuacji miałaby wyrzuty sumienia. Każdy kto nie jest egoistą by tak tego nie zostawił i starał się złagodzić sprawę. Sęk w tym, że ja nie mam pojęcia jak to zrobić! Nie porozmawiam z nim, bo to tylko pogorszy sytuację. Z resztą rozmawialiśmy już kilka razy na ten temat i żadna z tych konwersacji nie przyniosła efektów. Harry nadal jest we mnie zakochany. Przynajmniej tak to wygląda z mojej perspektywy. Moje oczy się zaszkliły, a już po chwili po moim policzku spłynęła łza. Jedna, samotna, słona łza. Sięgnęłam po mojego iPoda, który leżał tuż obok mojej głowy, w uszy włożyłam słuchawki i zatopiłam się w słowach melancholijnych piosenek , ponieważ tylko one wyrażały mój nastrój w tamtej chwili. Przymknęłam oczy i nawet nie wiedząc kiedy - zasnęłam.
Obudziło mnie przyjemne łaskotanie, czymś delikatnym w okolicach nosa. Otwarłam leniwie powieki, przetarłam oczy i spostrzegłam Zayna leżącego obok mnie jednocześnie bawiącego się małym piórkiem. Jego obecność wywołała na mojej twarzy uśmiech. Przybliżyłam się bliżej niego i wtuliłam się w jego klatkę piersiową, głowę opierając na jego barkach. Poczułam zapach jego mocnych perfum, których woń tak bardzo mi się podobała. Miał on go na sobie wtedy gdy się poznaliśmy. Na myśl o tej cudownej chwili mój uśmiech jeszcze bardziej się powiększył. I pomyśleć, że gdybym nie wysiadła z tej taksówki nigdy byśmy się nie poznali... Chłopak spojrzał na mnie kątem oka i poprawił kosmyk włosów, który niesfornie opadał na moje czoło.
- Dlaczego płakałaś? - spytał nagle zmartwionym głosem jednocześnie przypominając mi o wszystkim. Przetarłam oczy rękawem bluzy, której miałam na sobie, na twarz przykleiłam sztuczny uśmiech i powiedziałam :
- Płakałam? Nie, coś ty. To tylko alergia... - próbowałam skłamać, jednak wiedziałam że mi się nie udało, ponieważ chłopak spojrzał na mnie jednoznacznym wzrokiem, który miał mówić ' Wiem, że nie mówisz mi prawdy. '
- Znam cię zbyt długo, żeby wierzyć w takie bajki. - odparł - Gdy kłamiesz tak zabawnie drga ci prawa brew... - dodał i zaśmiał się pod nosem. Uśmiechnęłam się i pstryknęłam go w nos, a ten przybliżył mnie do siebie jeszcze bardziej, tak że nasze twarze były w odległości kilku milimetrów, a ja czułam jego oddech na swoim policzku.
- To dlaczego płakałaś? - ponownie zadał pytanie, na które ja tak naprawdę nie znałam odpowiedzi.
- Po prostu to wszystko mnie już przytłacza... - wyszeptałam wpatrując się w oczy Malika. Serce zaczęło mi szybciej bić, ale zdążyłam się już przyzwyczaić, bo dzieje się tak zawsze gdy jestem w jego towarzystwie. Do tego przyjemne dreszcze na plecach... po prostu miłość.
- Wszystko to znaczy co? Chodzi o Harrego tak? To wyobraź sobie, że od czasu kiedy wrócił do domu uśmiech nie schodzi mu z twarzy. Siedzi w kuchni i smaży naleśniki, a robi to tylko kiedy ma naprawdę bardzo dobry humor. Więc w czym problem? - odparł i uśmiechnął się delikatnie. Przeanalizowałam wszystkie słowa po kolei, jeszcze raz, ponieważ wogóle nie zrozumiałam tej całej sytuacji. Jeszcze przed wyjściem był załamany, trzaskał drzwiami i do nikogo się nie odzywał, a teraz cały czas się uśmiecha i robi naleśniki...
- Mówisz to tylko żeby mnie pocieszyć. - powiedziałam niepewnie, unosząc jedną brew do góry.
- Jeśli mi nie wierzysz to sama idź sprawdzić. - westchnął chłopak. Odsunęłam się od niego, oparłam się łokciami o łóżko i coraz bardziej zdezorientowana całym zdarzeniem podrapałam się po głowie.
- Jeśli to prawda, to co się takiego stało, że w tak krótkim czasie jego humor polepszył się o tysiąc procent? - zapytałam podejrzliwym głosem.
- Nie wiem, ale mogę się założyć, że gdy zejdziemy na dół dowiemy się wszystkiego. - powiedział, objął mnie w talii i przyciągnął do siebie, po czym obdarował namiętnym buziakiem w usta. Uśmiechnęłam się, złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą w celu zejścia do kuchni i przekonania się na własne oczy, co do wyśmienitego humoru Hazzy.
To co zastałam na dole sprawiło, że oczy wyszły mi na wierzch. Harry, jak nowo narodzony krzątał się po kuchni w kolorowym fartuszku, podrzucając naleśniki jeden po drugim z uśmiechem od ucha do ucha. Teraz mogę oficjalnie stwierdzić, że nie rozumiem facetów. I że niby kobiety są zmienne? Spójrzcie na niego, a przekonacie się że jednak nie tylko. Reszta jak nigdy nic siedziała w salonie i zajmowała się sobą. Lou grzebał coś w telefonie, Liam oglądał jakiś film o dinozaurach, a Niall konsumował bombonierkę w kształcie serduszka. Stwierdziłam, że muszę się w jakiś sposób dowiedzieć o co chodzi. Tylko Louis mógł wiedzieć, bo przecież to jego najlepszy przyjaciel i wie o nim więcej niż on sam, więc w tej sytuacji na pewno nie było inaczej.
- Wytłumacz mi o co w tym wszystkim chodzi. - powiedziałam siadając obok niego na kanapie. Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem i odparł pytającym głosem:
- Ale w czym? - i wrócił do wystukiwania czegoś na klawiaturze swojego telefonu.
- Jeszcze 2 godziny temu Harry był wściekły i z nikim nie rozmawiał. Teraz siedzi w kuchni, smaży naleśniki i jest cały w skowronkach. I to niby kobiety mają zmienne humorki?- westchnęłam i rozłożyłam ręcę, na znak że nie rozumiem. Lou nadal wpatrzony w telefon, nie zwracając na mnie w ogóle uwagi powiedział:
- Na pewno poznał jakąś dziewczynę. - przeanalizowałam te słowa od pierwszej literki do ostatniej kilka razy i nadal do mnie nie dochodziło to co usłyszałam. Zayn miał rację, że Hazza się szybko zakochuję, a jeszcze szybciej odkochuję. W sumie to źle, ale dla mnie to chyba dobrze. Wreszcie da mi spokój, zapomni o mnie i przede wszystkim nie będzie cierpiał, tylko będzie szczęśliwy u boku innej dziewczyny. To całkiem przyjemny scenariusz, ale może też ona go zranić i Harry może być jeszcze bardziej przybity i smutny, a wtedy to już będzie totalny chaos... Ale nie wolno tak myśleć, jestem optymistką i mam nadzieję że wszystko mu się ułoży i trzymam kciuki za ich znajomość. Chciałabym tylko ją poznać...
- Znasz już jakieś szczegóły? - zapytałam podejrzliwie. Loui nic nie odpowiedział tylko nadal z głową w chmurach pisał esemesa. Wzięłam mu telefon z dłoni i włożyłam do tylnej kieszeni w spodniach, ponieważ wiedziałam że stamtąd nie odważy się go wyciągnąć.
- Oddaj proszę. - powiedział spokojnie, jednak wiedziałam że w środku się gotuję. W tym momencie wyczułam że coś się stało, ponieważ nigdy taki nie był. Zawsze uśmiechnięty i zadowolony, a dzisiaj mało brakuje, a na mnie za chwilę nakrzyczy.
- Czy coś się stało? - spytałam przysuwając się bliżej niego. Popatrzył na mnie tak jakby chciał zaprzeczyć, jednak za chwilę westchnął i odparł złamanym głosem:
- Casandra coś przede mną ukrywa. Nie wiem o co chodzi, nie chcę mi powiedzieć, bo od razu mówi że jak się dowiem to nie będę się chciał z nią więcej spotykać. Boję się, że coś z nią nie w porządku i boli mnie to że nie ufa mi i nic mi nie mówi... - przez chwilę pomyślałam o co mogło chodzić Cassie, ale długo nie zajęło mi żeby zorientować się, że ta sprawa napewno dotyczy jej rodziców, którzy są alkoholikami.
- Z nią wszystko w porządku, ale z jej rodzicami... - westchnęłam, ponieważ obiecałam że nikomu o tym nie powiem... Ale przecież Lou to nie jest nikt. To jest jej chłopak, musi wiedzieć.
- No co z jej rodzicami?! - syknął brunet.
- Jej rodzice są nałogowymi alkoholikami... Właściwie to ojczym i matka. Na dodatek temu ojczymowi zdaża się ją uderzyć... I to dosyć często. Cassie nie chciała, żebyś o tym wiedział ponieważ myślała że zniechęcisz się do niej. Wmawiałam jej, że taki nie jesteś i ona też już się do tego przekonała, ale po prostu się bała... Bała się że cię straci. - skwitowałam i przygryzłam dolną wargę. Lou nerwowo obracał telefon w dłoni wpatrując się w ścianę. - Proszę cię nie gniewaj się o to na nią... - dokończyłam i położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Muszę z nią pogadać. Dzięki Megan. - odparł z lekkim uśmiechem i już za chwili szedł z mojego pola widzenia. Nie wiedziałam czy zrobiłam dobrze, że mu o tym wszystkim powiedziałam... Mam nadzieję, że Casadra nie będzie miała mi tego za złe.
- Megan jak dobrze że jesteś! Ile chcesz naleśników? - usłyszałam głos Harrego kierujący się w moją stronę. Lekko się otrząsnęłam i spojrzałam na niego.
- Ja? - walnęłam jeszcze lekko zdezorientowana tym całym zamieszaniem.
- A widzisz jakąś inną Megan obok ciebie? - powiedział z szerokim uśmiechem na ustach.
- Eee... Dwa? - jęknęłam i podrapałam się po głowie.
- W takim razie dwa naleśniki z nutellą i truskawkami. Takie jak lubisz. - odparł radośnie i puścił oczko w moją stronę. Chyba na prawdę już o mnie zapomniał... W sensie, że zapomniał o tym że był we mnie zakochany. Łatwo poszło. I bardzo szybko, przede wszystkim. Teraz będą wszyscy szczęśliwi! Jak w bajce. To optymistyczne podejście do życia mi się na prawdę podoba...
- Było pyszne! - stwierdziłam i złapałam się za brzuch, który był napęczniały jak balon.
- Zjadłem czternaście i jeszcze mi mało... - odparł Niall i zrobił rozczarowaną minę. Wszyscy wymienili spojrzenia i parsknęli śmiechem. Ten blondasek chyba na prawdę ma kilka żołądków. Przynajmniej tak mówi Zayn. Ja zjadłam dwa i to zdecydowanie za dużo, on zjadł czternaście i się nie najadł... Myślę, że ta istota byłaby dobrym materiałem do badań laboratoryjnych...
- To ja się ulatniam. Dziękuję bardzo za pyszną kolację, ale teraz mam ochotę się walnąć na łóżko i iść spać. - skwitowałam i w mozolnym tempie ruszyłam schodami na górę, do swojej sypialni. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamę, czyli luźną, kolorową bluzkę i bokserki Zayna, które udało mi się pewnego dnia zwędzić z jego szafy. Położyłam się do łóżka i w natychmiastowym tempie zasnęłam. W nocy dręczyły mnie bardzo dziwne sny... Nie pamiętam już dokładnie co w nich było, jednak w pamięci zapadł mi jeden, w którym siedziałam na ulicy, cała zalana w łzach, z rozmazanym makijażem, a w okół mnie nie było nic, tylko czarna przestrzeń... Jakby świat się skończył. Po przebudzeniu zastanawiałam się o co mogło chodzić, jednakże nie przychodziło mi nic do głowy. Przemyślenia na temat snu przerwało mi ciche pukanie do drzwi. Nic nie powiedziałam bo już za chwilę drzwi się otwarły, a zza nich wyłonił się Zayn, ale kiedy zobaczył że nie śpię zatrzymał się i jakby chciał się wycofać.
- Ej, chodź do mnie. - szepnęłam i zrobiłam mu miejsce koło mnie. Chłopak położył się obok, mocno mnie przytulił, głaskając jednocześnie po włosach.
- Coś się stało? - spytałam cicho.
- Nic... Po prostu śniło mi się, że cię nie było, odeszłaś... Chciałem sprawdzić, czy to tylko sen... Moje życie wtedy było takie puste... Jakby cząstka mojego serca zniknęła... Nie wyobrażam sobie... Boże Megan tak bardzo cię kocham. - powiedział ledwo klejąc zdania nadal trzymając mnie w objęciach. Oczy mi się zaszkliły, a serce czułam w krtani. Te słowa były czymś najpiękniejszym co mogłabym usłyszeć kiedykolwiek w życiu. Uczucie które mi wtedy towarzyszyło, było czymś wspaniałym.
- Też cię kocham skarbie i nigdy nie odejdę. - wydukałam i obdarowałam chłopaka soczystym całusem.
- Nigdy? - spytał z delikatnym uśmiechem. Spojrzałam w jego oczy, które w tamtym momencie niesamowicie błyszczały, za sprawą łez które jeszcze nie zdążyły spłynąć, uśmiechnęłam się i odparłam:
- Nigdy. - po czym Zayn dał mi buziaka, jednak dla mnie to było za mało, więc przytrzymałam go ustami i zatraciliśmy się w długim, namiętnym pocałunku. Moim marzeniem było, żeby ta chwila nigdy się nie skończyła. Byłam wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na całym globie i mogłam to w końcu powiedzieć z łatwością, bez żadnego zawahania. Nic się dla mnie nie liczyło, tylko to żeby zawsze być z nim, do końca życia. A może nawet jeszcze dłużej...
Ze snu wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu komórkowego. Na prawdę nie miałam ochoty wstawać i szukać tego cholernego telefonu, zwłaszcza że koło mnie leży Zayn, który śpi tak słodko, że aż mi się miekko na sercu robi, a znając mnie na pewno z pierwszym ruchem który wykonam go obudzę. Telefon nie przestawał dzwonić, więc byłam zmuszona go odebrać. Wstałam, najciszej jak tylko umiałam i wzięłam w dłoń komórkę która leżała na biurku. Odebrałam natychmiast, nie zwracając nawet uwagi kto dzwoni, tylko po to by nie obudzić mojego skarba.
- Halo... - usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos. Mama. W tym momencie w myślach ukatrupiłam siebie za to, że nie spojrzałam na wyświetlacz i nie kliknęłam na czerwoną słuchawkę. Chociaż z drugiej strony to może i lepiej... Wreszcie sobie wszystko wyjaśnimy.
- Cześć mamo. - powiedziałam oschłym głosem siadając na łóżku.
- Boże Megan, wreszcie odebrałaś ten telefon! No ile można dzwonić! Myślałam że już nigdy nie odbierzesz! Wiesz jak my się z tatą o ciebie martwimy?! Gdzie ty do cholery się podziewasz i co ty sobie wyobrażasz?! Ile ty masz lat żeby samodzielnie podejmować decyzje i na dodatek nas o nich nie poinformować ?! No szczyt głupstwa... - wykrzykiwała do słuchawki. Właśnie dlatego nie chciałam odbierać tego telefonu. Wiedziałam że tak będzie.
- Po pierwsze, mam już wystarczająco dużo lat, żebym mogła sama podejmować decyzje. Po drugie, wy się z ojcem martwicie? Wy? Teraz przypomnieliście sobie że macie córeczkę? Trochę za późno! Wcześniej traktowaliście mnie jak powietrze, byłam dla was zupełnie nie ważna, liczyła się tylko praca i praca, a teraz gdy mnie nie ma nagle się martwicie?! Nie bądź śmieszna mamo. Miałam już dość tych waszych codziennych kłótni, dość codziennego płaczu, dość wszystkiego. I właśnie dlatego jestem tu gdzie jestem. I jestem szczęśliwa. Nawet bardzo szczęśliwa! Nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak teraz! Rozumiesz mamo, rozumiesz?! - mówiłam głośno, prawie krzycząc, a po moich policzkach spływały łzy. Po drugiej stronie na chwilę zapadła cisza.
- Ja... Ja nie wiedziałam, że było ci aż tak źle... Miałaś wszystko co chciałaś... - mówiła mama łamiącym głosem i jak mi się wydaję też powstrzymywała się od płaczu.
- Mamo do cholery jasnej w życiu nie liczą się tylko pieniądze! Ja chciałam po prostu czuć się kochaną... - wyjęczałam i rozpłakałam się jak dziecko.
- Przepraszam cię skarbie, przepraszam... - usłyszałam głos po drugiej stronie, mama nie wytrzymała i również zalała się łzami.
- Jedno przepraszam nie zagoi tych wszystkich ran... Było trzeba myśleć wcześniej. - wykrztusiłam i już chciałam zakończyć rozmowę, ale nie zdążyłam.
- Kochanie nie rozłączaj się! Chciałam ci powiedzieć, że bardzo cię kocham, strasznie za tobą tęsknię... I chciałam ci życzyć wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. - bez słowa kliknęłam na czerwoną słuchawkę i rzuciłam telefonem na biurko. Zaraz, zaraz... Jakich urodzin? Spojrzałam w kalendarz... No tak, dzisiaj 1 sierpnia, moje urodziny... Zupełnie wyleciało mi z głowy... Ale nie chcę robić jakiegoś zamieszania, nie lubię gdy wokół mnie się dużo dzieje. Westchnęłam i położyłam się z powrotem do łóżka. Zorientowałam się że Zayn już nie śpi. Chyba słyszał całą rozmowę z mamą... Z resztą nie dziwię się, mówiłam tak głośno, że nawet śpiącą królewnę zdołałabym obudzić. Nie chciałam o tym rozmawiać, a Zayn idealnie to wyczuł, więc o nic nie pytał, tylko objął mnie delikatnie i pocałował w czoło. Zayn wiedział o moich problemach z rodzicami, często o tym rozmawialiśmy, wiedział również że to oni byli powodem przez który się znalazłam w Londynie. Przytuliłam go mocno i zagryzłam zęby, żeby znów się nie rozpłakać. Pomyślałam znów o moich urodzinach i sama dziwiłam się, że o nich zapomniałam, bo ten dzień zawsze był w moim życiu ważny, co roku odliczałam kolejno dni do 1 sierpnia, a teraz tak po prostu zapomniałam. Przez ten cały rok, od moich siedemnastych urodzin pojawiły się kolosalne zmiany, cieszę się że na lepsze, a nie na gorsze. Poznałam miłość mojego życia, a to chyba najlepsze co mogło mnie spotkać.
- Jesteś najlepszym prezentem jaki kiedykolwiek mogłam sobie wymarzyć na urodziny. - powiedziałam cicho, prawie niesłyszalnie. Przez chwilę trwała cisza, jednakże Zayn ją przerwał i odparł zdziwionym głosem:
- Urodziny? Masz dzisiaj urodziny? - i zrobił duże oczy.
- Emmm... No tak, osiemnaste. - powiedziałam lekko speszona.
- I dlaczego wcześniej nic nie powiedziałaś? Megan osiemnaste urodziny to wielkie wydarzenie w twoim życiu! - mówił podekscytowanym głosem. - Wszystkiego najlepszego kochanie! - dokończył i ucałował mnie. Uśmiechnęłam się i podziękowałam.
- Idziemy na dół powiedzieć chłopakom! - stwierdził, złapał mnie za rękę i zaprowadził na dół, a ja nawet nie zdążyłam nic powiedzieć. Znając tych wariatów na pewno będą chcieli zrobić coś głupiego, a ja nie lubię dużego zamieszania wokół swojej osoby, czuję się wtedy nie swojo.
- Ogłaszam wszech i wobec, że ta oto pani ma dzisiaj osiemnaste urodziny! - wykrzyczał Malik, wzkazując na mnie palcem. Liam zakrztusił się kanapką, którą właśnie miał w ustach, a Niall spojrzał się na mnie dziwnym, podejrzanym wzrokiem.
- I dlaczego mówicie o tym dopiero teraz?! - wtrącił się Lou, wychodząc z kuchni.
- Usłyszałem przez przypadek, że ktoś ma urodziny... - na horyzoncie pojawił się Harry z telefonem w dłoni, zerknął na mnie i na Zayna, a ten wskazał na mnie. Wszyscy wymienili spojrzenia, Niall cwaniacko uniósł brwi do góry, a z jego oczu wyczytałam podekscytowanie. Stałam na środku pokoju jak zwykle nie wiedząc o co chodzi.
- Zacny melanż wyczówam... - odparł blondasek i a na jego twraz wkradł się uśmiech.
- Ooo nie! Nie zgadzam się na to! - wtrąciłam się nagle. - Nie lubię jak wokół mnie jest jakieś duże zamieszanie. - powtarzam się, jednakże tak na prawdę jest. - Nigdy nie lubiłam... - dodałam i przewróciłam oczami. Wiedziałam że tak będzie.
- Czas to zmienić. - odparł Liam, uśmiechnął się szyderczo i pstryknął mnie w nos. - Wszystkiego najlepszego pszczółko. - dodał i mnie delikatnie przytulił, a reszta chłopaków zaczęła śpiewać "Happy Birthday", co w ich wykonaniu brzmiało na prawdę dobrze. No cóż, chyba będę musiała się zgodzić na tą imprezę... Z resztą co to za impreza, nikogo tutaj nie znam. Przyjdzie kilku znajomych zespołu, Casandra i Danielle, maksimum 20 osób. Jakoś będę musiała przeżyć, tylko w co ja się ubiorę...
- Nie znam nikogo z tych wszystkich ludzi! - powiedziałam w stronę Zayna, stojąc w progu drzwi i rozglądając się dookoła. Przede mną przechadzały się setki nieznanych mi twarzy, a ja zupełnie zdezorientowana całą sytuacją nie wiedziałam co robić. W powietrzu unosił się zapach alkoholu i nikotyny, a muzyka grała tak głośno, że obawiałam się by szyby nie wyleciały z framug. - Idź się baw, a ja jeszcze trochę się porozglądam i cię znajdę... - odparłam w stronę mojego chłopaka, a ten dał mi buziaka w policzek i już po chwili zniknął z mojego pola widzenia. Chciałam iść po coś mocniejszego do picia żeby się rozluźnić, jedakże przeszkodził mi dzwonek do drzwi. Sama sobie się dziwię że go usłyszałam. Podeszłam do nich i nacisnęłam na klamkę, a kiedy drzwi się otworzyły zobaczyłam dziewczynę o całkiem nienagannej urodzie. Bardzo naturalnej, można by powiedzieć. Z resztą wszystkie dziewczyny, które były na tej imprezie były piękne, jednak co druga miała na twarzy tonę makijażu, czego osobiście nie znosiłam. W sumie to co z tego, skoro koło nich i tak kręci się mnóstwo facetów. Ta męska logika...
- Cześć, jestem Mel. Dostałam zaproszenie od Harrego... - wykrztusiła z siebie dziewczyna. Czyli to ta dziewczyna! Ta którą poznał Harry i ta dzięki której tak bardzo poprawił mu się humor! Muszę przyznać, że na prawdę dobrze trafił. Mel miała czarne jak węgiel włosy, które swobodnie opadały na jej ramiona, długie nogi i oczy, również czarne i bardzo duże. Do tego miała śliczną figurę, aż sama jej pozazdrościłam.
- Proszę, wejdź... - odparłam i uśmiechnęłam się szeroko i na prawdę szczerze. Wydawała się bardzo miła, mam nadzieję że taka jest, bo jeśli zrani Harrego będę musiała jej osobiście wydrapać te piękne oczka. Westchnęłam cicho i rozejrzałam się w około. Nie wiedziałam co ze sobą począć. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Miałam również wrażenie, że żadna z tych osób nie wie że ta impreza jest zorganizowana dla mnie. Chociaż może to i lepiej? Przeszłam kilka kroków i wtopiłam się w tłum niewyżytych nastolatków. Gdzieś w oddali zauważyłam Nialla, który obściskiwał się z jakąś blondynką. Może wreszcie znajdzie dziewczynę i przestanie wyżywać się na jedzeniu... Miałam tylko nadzieję, że nie będzie tego jutro żałował... I że w ogóle to będzie pamiętał. Zastanawiałam się co kierowało się tymi wszystkimi dziewczynami, które wypinały swoje tyłeczki na prawo i lewo. Na prawdę moim zdaniem nie było nic w tym fajnego, a takie czyny tylko świadczyły o głupocie. A ci faceci, którzy bezczelnie ślinili się na ich widok doprowadzili mnie do zażenowania, co rzadko się zdarza. Wpadł mi do głowy pomysł, żeby poszukać Zayna, choć od razu wiedziałam, że w tym tłumie będzie to ciężki orzech do zgryzienia. Jednak postanowiłam podjąć się tego zadania, ponieważ zdążyłam już zatęsknić za słodkimi spojrzeniami i ustami mojego skarba. Szłam przed siebie, wytężając wzrok i próbując odnaleźć w tym tłumie chłopaka w błękitnym t-shircie. Moje poszukiwania nie trwały zbyt długo, ponieważ już po chwili zauważyłam go przy barze, sączącego jakiegoś kolorowego drinka i rozmawiającego z nieznaną mi dotąd dziewczyną, która tak świeciła do niego oczami, że miałam ochotę ją w tamtym momencie zabić. Przygryzłam dolną wargę i podeszłam bliżej. Złapałam Mulata za rękę i przyciągnęłam go do siebie obdarowując go buziakiem. Ta scena miała głównie na celu odstraszenie tej laluni, która miała czelność kleić się do mojego chłopaka. Wszystko wyszło tak jak chciałam, dziewczyna przewróciła tylko oczami i już po chwili jej nie widziałam.
- Uwielbiam gdy jesteś o mnie zazdrosna... - wymruczał mi Zayn do ucha. Zaśmiałam się cicho i pstryknęłam go w nos. Chłopak mocno mnie objął i zaczął się kołysać, w rytmie piosenki, której melodia właśnie wydobywała się z ogromnej wielkości głośników. Czułam jak jego dłoń zsuwała się z moich pleców na pośladki, ale nie przeszkadzało mi to. Zayn zaczął obdarowywać mnie gorącymi całusami wzdłóż szyi, a po moich plecach przeszła fala dzikich dreszczy. Moment później nasze usta znów się złączyły, żeby po chwili przerodzić się w pełny namiętności pocałunek. Ten różnił się od całej reszty wcześniejszych pocałunków... Z każdą sekundą, coraz bardziej czułam rosnące pożądanie, serce biło mi jak nigdy wcześniej, a oddech przyśpieszył się tak, że sama ledwo za nim nadążałam. Zayn odsunął się na kilka milimetrów, a z moich ust wydobył się cichy, niekontrolowany jęk. Nie chciałam żeby skończył mnie całować akurat w tamtym momencie, pragnęłam więcej. Malik chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą, zatrzymując się przy drzwiach swojej sypialni. Weszliśmy do środka, zamykając drzwi i kontynuowaliśmy to, co zostało przerwane wcześniej. Zayn przyparł mnie do ściany, a jego dłoń wślizgnęła się pod mój t-shirt i zaczęła ślepo błądzić po moich plecach. Lekko się przestraszyłam, ponieważ wiedziałam do czego to wszystko dąży... I nie to że tego nie chciałam, tylko po prostu się bałam. W mojej głowie pojawiło się mnóstwo wątpliwości...Wzięłam głęboki wdech i odsunęłam się.
- Ja... Przepraszam... Nie mogę. - wydukałam. Zerknęłam na zupełnie zdezorientowanego Zayna i spanikowałam. Wybiegłam z pokoju i nie wiedząc co zrobić weszłam do pierwszego pomieszczenia na które trafiłam. Przekręciłam klucz w zamku, oparłam się o drzwi i zsunęłam się w dół, łapiąc się za głowę. Co ja najlepszego zrobiłam?! Jestem idiotką. Dlaczego nigdy nie myślę racjonalnie w takich momentach?! Z jednej strony tego chcę, ale z drugiej coś mnie powstrzymuje... A tym czymś jest ten cholerny strach, który towarzyszy mi przez całe życie! Ta nieodwaga, która w tym momencie mogła wszystko zaprzepaścić... Przecież teraz Zayn na pewno myśli, że nie chciałam tego zrobić bo go nie kocham! A wcale tak nie jest! Kocham go z całego serca i jest on jedyną osobą, z którą chciałabym przeżyć ten cholerny pierwszy raz! Tylko co ja mam teraz zrobić... Wrócić tam. Wrócić i przeprosić. Wrócić tam i zrobić to, pokazując mu jak bardzo mi na nim zależy. Wstałam, powstrzymując się od płaczu, uspokoiłam się biorąc kilka wdechów i wyszłam, kierując się do sypialni Malika. Otworzyłam drzwi, a w głowie przez cały czas miałam mętlik. Nie wiedziałam czy Zayn nadal jest w środku, ponieważ w pomieszczeniu brakowało jakiegokolwiek oświetlenia, więc zaczęłam poszukiwania włącznika światła, co udało mi się po kilku sekundach. Nadusiłam na mały przycisk i wtedy zobaczyłam... Coś czego nigdy nie chciałabym zobaczyć. Zayn trzymający w objęciach tą pustą lalę która flirtowała z nim jeszcze przed moim przyjściem. Moje oczy momentalnie stały się wilgotne, a ja już wiedziałam że za chwilę po moich policzkach spłynie słona ciecz, oznaczająca rozpacz. Chłopak spojrzał na mnie, za chwilę na brunetkę, znowu na mnie i ponownie na tą szmatę. Odepchnął ją od siebie i chciał do mnie podejść, ale odsunęłam się kilka kroków.
- Megan, to nie tak jak myślisz... - wyszeptał. - Ja myślałem... - dodał, ale mu przerwałam.
- Ja nie chciałam to musiałeś przelecieć tą dziwkę? Tak? Wiesz co, na prawdę miałam cię za kogoś innego, Zayn! Jak mogłeś... Mówiłeś, że na zawsze... Mówiłeś... - mówiłam zupełnie nie wierząc w to co się stało . - Nienawidzę cię. - odparłam, zaciskając zęby, tylko po to żeby się przy nim nie rozpłakać i nie pokazać jak bardzo mnie bolało, dać mu tą satysfakcje... - Jesteś skończonym dupkiem! - wykrzyczałam i nie mogąc już się powstrzymać rozpłakałam się. Nie chciałam nawet słuchać wyjaśnień, wystarczyło mi to co widziałam... Wybiegłam stamtąd, podążając w stronę drzwi wyjściowych. Wyszłam i sama nie wiedząc gdzie pobiegłam przed siebie. W środku przeklinałam własną naiwność, a ból upokorzenia rozsadzał moje serce... ' Bądź twarda, dasz radę, nie pękaj ' mówiłam pod nosem, a czarne łzy spływały po moich policzkach. Byłam zupełnie bezradna... Biegłam dalej, zupełnie nie mając pojęcia gdzie, byle jak najdalej od niego...
Kłaniam się. Na początku chciałabym powiedzieć, że założyłam twittera. @LoveNiallLaugh_ . To nazwa, możecie mnie na nim pytać o wszystko co chcecie, będę również informować tam o nowych rozdziałach, które mam nadzieję będą pojawiać się częściej. Druga sprawa to to, że ten rozdział mi się nie zbyt podoba i zrozumiem jak będziecie mieli jakieś uwagi na jego temat. W trakcie pisania nie mogłam się skupić, nic się nie kleiło... Nie wiem co się ze mną stało. Obiecuję, że następny będzie lepszy! :) Chciałabym podziękować za miłe komentarze pod poprzednią notką , jesteście kochani! <3 Nawet nie wiecie jak wiele to dla mnie znaczy i okropnie motywuje! Mam nadzieję, że pod tym rodziałem również pojawi się móstwo opinii, dla was to tylko kilka sekund, a dla mnie bardzo dużo znaczy. Przynajmniej wiem, że mam dla kogo pisać! Z góry dziękuję i do usłyszenia ! :)
Nic nie dzieje się bez przyczyny ...
poniedziałek, 27 sierpnia 2012
sobota, 7 lipca 2012
10 . Bo przecież każdy chce być szczęśliwy.
Po jakimś czasie w końcu odnaleźliśmy dróżkę, która prowadziła do miejsca do którego chcieliśmy się udać, czyli w tym przypadku naszego " pola namiotowego " .
Przez cały czas trzymając się za rękę poszliśmy w stronę miejsca z którego dochodził dźwięk gitary. Okazało się, że cała grupa siedzi przy rozpalonym ognisku i bawi się w najlepsze nie szczędząc sobie przy tym alkoholu.
- Nie było nas tylko 2 godziny. - westchnęłam i spojrzałam kątem oka na Zayna. Ten chciał coś powiedzieć, ponieważ już otwierał buzię, ale przeszkodził mu Niall który podchodząc do nas z ogromnym uśmiechem na twarzy powiedział:
- To kiedy ślub? - zastanowiłam się chwilkę i uświadomiłam sobie właśnie, że nadal trzymamy się za rękę. W sumie to i tak musielibyśmy im powiedzieć, a nawet jeśli byśmy tego nie zrobili ktoś by się w końcu domyślił.
- Jeszcze nie teraz, ale kiedyś na pewno. - odparł Malik i objął mnie w pasie, a wszyscy w tym momencie zrobili teatralne ' Uuuu! '. No prawie wszyscy... Przez cały czas zerkałam kątem oka na Harrego, który siedział na ławce z butelką piwa w ręce. Kiedy Zayn wypowiedział to jakże magiczne zdanie, Loczek zrobił duże oczy co miało chyba oznaczać zdziwienie, wstał z miejsca i szybkim krokiem poszedł w stronę swojego namiotu. Przygryzłam dolną wargę i spuściłam głowę. Zrobiło mi się go bardzo żal, chociaż chyba nie powinno bo z tego co mówił Zayn, Harry szybko się zakochuje i jeszcze szybciej odkochuje. Ale może tym razem było inaczej? W tym momencie czułam się strasznie, ponieważ nigdy nie miałam w zwyczaju ranić ludzi. Miałam wtedy ochotę iść do niego i porozmawiać o tym wszystkim, wyjaśnić. Jednak bądźmy szczerzy, to by było zupełnie nie na miejscu. Z resztą co miałabym mu powiedzieć? Że nic do niego nie czuję, kocham Zayna i że ma sobie znaleźć kogoś innego? Gdybym ja była w sytuacji, w której znajduje się teraz Hazza i co gorsza ktoś powiedziałby mi coś takiego to chyba popadłabym w depresję. Chociaż po głębszym przemyśleniu dochodzę do wniosku, że ja po prostu za bardzo się tym wszystkim przejmuję. Przecież mogłabym mieć wszystko głęboko w dupie i myśleć tylko o sobie, ale ja tak po prostu nie umiem. Nie umiem być tą cholerną egoistką. Zawsze przejmowałam się aż za bardzo sprawami innych i chyba tak już zostanie do końca życia. Z jednej strony to dobrze, natomiast z drugiej? Ironia losu, tyle na temat.
- Gratuluję. - moje przemyślenia przerwała mi Casandra, która podeszła do mnie i pocałowała w policzek. Nic nie powiedziałam tylko się delikatnie uśmiechnęłam. Uniosłam głowę do góry i rozejrzałam się w około. Wszyscy oprócz Liama chyba już pili ponieważ wyglądali tak jakoś... inaczej? Niall jak zawsze radosny siedział na jednym z pieńków drzew i śmiał się sam do siebie. Liam z Danielle siedzieli na ziemi owinięci w jeden śpiwór, właściwie to Liam siedział, a dziewczyna leżała oparta o jego ramię i chyba drzemała. Lou znalazł sobie miejsce niedaleko tej dwójki i udawał, że umie grać na gitarze, w czasie gdy Cassie leżała na ziemi i śmiała się w niebogłosy. Cały ten przekomiczny widok sprawił, że na mojej twarzy samoczynnie pojawił się uśmiech. Zerknęłam na Zayna, który nadal mnie obejmował, a ten nic nie powiedział tylko cmoknął mnie w czoło i usiadł na jednym z leżaków.
- Przepraszam, ale nie mam ochoty brać udziału w tej libacji. - odparłam wzruszając ramionami. Nie mogłabym się bawić, w czasie gdy ktoś przeze mnie cierpi. Mowa tu oczywiście o Harrym. - Pójdę do swojego namiotu. - dokończyłam. Jedyne czego aktualnie pragnę to położyć się i zasnąć z nadzieją o lepsze jutro. Matko święta, ja to jednak jestem głupia. Mam chłopaka, którego kocham ponad życie, wreszcie jestem szczęśliwa, a jednocześnie zamartwiam się o Harrego i zastanawiam się dlaczego mi akurat został przypisany taki scenariusz. Dlaczego tak po prostu nie mogę z lekkością słowa powiedzieć, że jest dobrze? Zrobiłam już krok w stronę w którą zamierzałam pójść , jednak zatrzymał mnie Zayn który chwycił mnie za rękę i spojrzał mi prosto w oczy zmartwionym wzrokiem.
- Ej, mała. Co jest? - zapytał z troską w głosie jednocześnie przytulając mnie delikatnie.
- Po prostu uczucie, że ktoś przeze mnie cierpi mnie przerasta. - odparłam i mocno wtuliłam się w niego.
- Chodzi o Harrego tak? Pamiętasz co ci mówiłem? - powiedział i pogłaskał mnie delikatnie po włosach. Miał na myśli to, że Hazza jest typem który przeskakuje z kwiatka na kwiatek?
- Pamiętam. - westchnęłam i nic już więcej nie zdołałam z siebie wydusić.
- No. Więc nie przejmuj się tak. Wszystko się ułoży. Harry znajdzie sobie nową dziewczynę, a o tobie szybko zapomni. Uwierz, znam go trochę dłużej od ciebie i jestem pewien, że tak będzie. - skwitował Mulat i pocałował mnie w czoło. Łatwo mu mówić. Ale może ma rację? - Dalej chodź, posiedzimy tu trochę i zaraz pójdziemy spać, obiecuję. - dokończył i pociągnął mnie za rękę w stronę całej reszty. Usiadłam na jednym z koców rozłożonych koło ogniska i obserwowałam co działo się do o koła. Nie działo się zupełnie nic co by wzbudziło moje zainteresowanie, więc przymknęłam oczy i rozkoszowałam się ciepłem które dochodziło ze strony ogniska.
- Z nami się nie napijesz? - powiedział nagle Niall podchodząc do mnie z butelką piwa w ręce. Nie miałam wtedy ochoty na upijanie się, bo w moim przypadku zawsze się źle to kończyło, ale kto od razu mówi o upijaniu? Jedna butelka piwa nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Wzięłam ją do ręki i zrobiłam łyka. W tym samym czasie zauważyłam, że wrócił do nas Harry w całkiem dobrym humorze. Uśmiechał się do wszystkich jakby nigdy nic. Nie wiem czy udaje, czy po prostu za dużo wypił. A może tak na prawdę to wszystko go nie ruszyło a ja zamartwiałam się jak głupia bez powodu? W tym przypadku już nic by mnie nie zdziwiło.
Sięgnęłam po już którąś z kolei butelkę napoju alkoholowego, wydaje mi się że to była trzecia. W głowie przewijały mi się myśli czy aby na pewno nie przesadzam, ale reszta wypiła znacznie więcej ode mnie więc doszłam do wniosku, że nie. Zayn kilka minut temu poszedł do namiotu, ponieważ stwierdził iż źle się czuje i powinien położyć się spać. Niall już od jakiegoś czasu śpi wtulony w śpiwór, Liam i Danielle robią to samo jednakże zamiast śpiworu pozostali wtuleni w siebie. Tylko Lou i Casandra jeszcze trzymają się w miarę na nogach i dotrzymują mi towarzystwa. Jest i Harry, jednak ten siedzi cicho nie odzywając się w moją stronę ani słowem.
- Misiek, możemy iść już do namiotu? Strasznie boli mnie głowa. - powiedziała Cassie w stronę swojego chłopaka, który bawił się jej włosami.
- Jasne. - odparł krótko i pstryknął dziewczynę w nos. - Dobranoc Megan, dobranoc Harry. - powiedzieli jednocześnie i trzymając się za rękę poszli w stronę swojego namiotu. Poczucie, że zostałam tak jakby sam na sam z Harrym trochę mnie przerażało. Jedyne na co miałam ochotę w tej chwili to uciec bez słowa. Zerknęłam na niego kątem oka i dostrzegłam, że chłopak nerwowo poprawia włosy. Westchnęłam i troszkę zdenerwowana wstałam z miejsca, otrzepałam się i rzekłam:
- To ja... Ja też już pójdę. - i szybkim krokiem ruszyłam w stronę namiotu.
- Megan zaczekaj! - usłyszałam głos dochodzący zza moich pleców. Obróciłam się i zobaczyłam, że w moją stronę zmierza Hazza. Kiedy staliśmy już twarzą w twarz, dostrzegłam że oczy chłopaka są jakieś inne... Nie błyszczały jak zawsze. Zieleń, która od zawsze działała na mnie hipnotyzująco nagle zbladła i zgubiła gdzieś swój urok. Wzięłam głęboki oddech, ponieważ nie wiedziałam czego mogę się teraz spodziewać, zupełnie na myśl mi nie przychodziło co Harry mógłby chcieć mi powiedzieć. Zerknęłam na niego kątem oka, a ten ani drgnął. Stał wpatrzony we mnie i nie odzywał się ani słowem... Odsunęłam się delikatnie i zdezorientowana całą sytuacją chciałam ją przerwać, zignorować go i iść do namiotu, jednak ten chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Serce zaczęło walić mi tak mocno, że czułam je aż w przełyku, zastanawiałam się : Co zaraz się stanie ? O co mu chodzi?
Zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać. Harry zaczął przybilżać swoją twarz co raz to bliżej mojej. Już wiedziałam co jest grane. Tylko dlaczego on chce to zrobić? Alkohol tak na niego zadziałał? Nie mogę na to pozwolić, nie chcę tego. Odszarpnęłam się i szybkim krokiem ruszyłam w stronę namiotu. Kiedy weszłam, zrzuciłam z siebie obcisłą bokserkę i jeansy i założyłam dresy które znalazłam od razu po odpięciu mojej walizki. Położyłam się na prawym boku i wpatrywałam się w Zayna, który spał już słodko przytulając przy tym mojego misia. Chłopak przebudził się, otworzył leniwie powieki a gdy mnie zobaczył uśmiechnął się. Objął mnie w talii i już po chwili ja stałam się jego osobistym misiem. W tej chwili zdałam sobie sprawę jak bardzo mi na nim zależy i jak bardzo mądrze zachowałam się odsuwając od siebie Hazze gdy ten chciał mnie pocałować. Gdyby Zayn się dowiedział o tej sytuacji pewnie wszystko by się popsuło... Nie zniosłabym tego.
- Cieszę się, że cię mam. - powiedziałam bardzo cicho, prawie niesłyszalnie. Myślałam że chłopak tego nie usłyszał, jednak myliłam się.
- Kocham cię Megan. - rzekł i cmoknął mnie w usta. Odwzajemniłam, dając mu jeszcze jednego buziaka, a delikatny i subtelny całus przerodził się dziki i namiętny pocałunek. Zayn odsunął się na kilka milimetrów, jednak ja nie miałam ochoty przerywać tych czułości, więc przytrzymałam go ustami. Nasze języki znów się spotkały, a to że pasowały one do siebie idealnie sprawiło, że chciałabym żeby ta chwila trwała wiecznie...
- Wstawaj słoneczko ty moje najpiękniejsze... - usłyszałam przyjemny głos, a na swojej szyi poczułam delikatne muskanie. Sprawiło to, że na moich ustach od razu zawitał uśmiech. Zbladł on już po chwili, kiedy poczułam jak ogromny ból przeszywa się przez moją głowę. Mhm, kac morderca nie ma serca. Odwróciłam się w stronę Zayna, tak że nasze nosy stykały się w dziwny sposób, zrobiłam duże oczka niczym pokrzywdzony piesek i powiedziałam:
- Kotku, przyniesiesz mi coś do picia? - i pocałowałam go w czoło. Chłopak chyba domyślił się o co chodzi, zaśmiał się i pstryknął mnie w nos. Wstał i wyszedł z namiotu.
- Kocham Cię ! - krzyknęłam, kiedy Malik zniknął już z mojego pola widzenia. Ziewnęłam głośno i zmusiłam się do przemyślenia tej całej wczorajszej, dziwnej sytuacji. Byłam prawie na sto procent pewna, że gdyby nie alkohol to wszystko nie miałoby miejsca. Mówi się, że gdy masz promile we krwi robisz to czego normalnie nigdy byś nie zrobił... Z resztą jak on mógł? Wiedział że kocham jego przyjaciela, a tak czy inaczej nie miał oporów by mnie pocałować. Ugh, jak ja się ogromnie cieszę, że do tego nie doszło. Może teraz zrozumie że nic z tego nie będzie, może wreszcie da mi spokój? Miejmy taką nadzieję. Zayna nie było już dłuższą chwilę, więc postanowiłam wstać i zobaczyć jak tam wygląda sytuacja na zewnątrz. Zerknęłam jeszcze tylko na ekranik telefonu, żeby zobaczyć która godzina. Była 9:30, więc całkiem wcześnie.
Wyszłam na dwór, a słońce którego promienie przedzierały się przez korony drzew, sprawiły iż zakręciło mi się w głowie. Chwyciłam się za nią, zamknęłam oczy i na ślepo poszłam przed siebie. Kiedy pokonałam kilka kroków, podniosłam jedną powiekę, żeby sprawdzić czy czasami za chwilę nie uderzę głową w jakiś pień . Zauważyłam Nialla i Zayna, którzy znaleźli miejsce w tymczasowej ' kuchni ' . Właściwie to Niall leżał z głową położoną na stole, a Zayn krzątał się jednocześnie śmiejąc się. Podeszłam bliżej mojego chłopaka i szepnęłam mu na ucho:
- Co mu się stało? - ten się tylko zaśmiał i odpowiedział powtarzając moje słowa z przed kilkunastu minut:
- Kac morderca nie ma serca... - parsknęłam przeraźliwym śmiechem i wzięłam łyka wody z butelki, która stała niedaleko. Po chwili zauważyłam, że Blondasek podnosi z ogromną ciężkością głowę i poprawia włosy, które rozczochrane były na wszystkie możliwe strony. Spojrzał się na mnie wzrokiem zabójcy, a ja znowu zaczęłam się śmiać.
- Zobaczymy, jak będziesz coś chciała... Wtedy przypomnę ci że śmiałaś się ze mnie kiedy ja byłem na skraju życia... - powiedział z ogromną powagą w głosie. Nic nie odpowiedziałam tylko rzuciłam w jego stronę butelkę z wodą.
- Trzeba umieć pić z umiarem, kochany. - rzekłam i uśmiechnęłam się sztucznie. Poczułam jak czyjeś ręce przeplatają się wokół mojej talii. Odwróciłam się i zobaczyłam Zayna.
- Bo będę zazdrosny. - odpowiedział i przewrócił oczami. Zaśmiałam się i obdarowałam go namiętnym buziakiem.
- Gdzie są wszyscy? - zapytałam przerywając chwilę pełną przyjemności.
- Nie mam pojęcia. - odparł Malik i znowu mnie pocałował. Tym razem nie przerywałam. Nie krępowało mnie nawet to, że Niall wszystko widzi. Jednak on miał inne zdanie.
- Przestańcie... Cholera no przestańcie. Boże jaki ja jestem samotny. Naprawdę nie możecie przestać? Ugh. - mówił przez cały czas z ogromną chandrą w głosie. - Idę zrobić sobie coś do jedzenia. Tak, jedzenie to chyba jedyna rzecz którą kocham... A co gdyby... Nie no przecież nie pójdę na randkę z hamburgerem ani hot dogiem. Chociaż dlaczego by nie spróbować... - kontynuował rozmawianie z samym sobą Blondasek. Nie wytrzymałam już i znów zaczęłam się śmiać. Kurde, ja to jednak żyję z wariatami. Jednak kocham ich i nie zamieniłabym ich na nikogo innego.
- Cześć wszystkim. - usłyszałam głos jak mi się wydaje Casandry. Odwróciłam się i miałam rację. Cassie ledwo stała na nogach i jak mi się zdążyło wydawać, ją również dopadł kac. Po chwili koło niej znalazła się cała reszta. Liam, Danielle oraz Harry i Lou. Tylko Liam i Danielle wyglądali w miarę normalnie, a było to spowodowane tym że pili najmniej. Lou w tamtym momencie był blady jak Edward ze Zmierzchu, a na Harrego nawet bałam się spojrzeć. Bałam się co mogę zastać w jego spojrzeniu. Nienawiść, złość, zawiść? A może wszystko razem? Szczerze mówiąc nawet by mnie to nie zdziwiło.
- I jak się czujecie? - zapytał z sarkazmem Malik.
- Zamknij się i daj mi wody. - odparł Harry grobowym głosem. Rzuciłam mu butelkę z wodą, którą miałam w ręce. Ten rzucił na mnie jedno, nic nie mówiące, przepełnione obojętnością spojrzenie i wziął łyka wody.
- Gdybym nie przeżył powiedzcie mojej mamie, że ją kochałem. - rzucił Lou i chwycił się za głowę.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, ale po chwili znów wrócił melancholijny nastrój. Chwilę ciszy przerwał dzwonek telefonu, jak mi się wydaję Louisa. Tak, tylko on mógł mieć na dzwonku gdaczące kury. Po długich zmaganiach z odnalezieniem komórki w kieszeni, Louis wreszcie ją wyciągnął i nadusił na zieloną słuchawkę.
- Tak słucham... - powiedział ziewając głośno. - Gdzie jesteśmy? A tam i tu... No przepraszam, ale nam chyba też należy się chwila prywatności... No chyba sobie żartujesz... Nie jesteś moją mamą, żebyś mógł mi rozkazywać!... Dobrze... Tak rozumiem, nie jestem jakimś analfabetą! - krzyknął i zakończył połączenie. Wszyscy wymieniali się spojrzeniami nie wiedząc o co chodzi.
- Musimy wracać. - odparł Loui z ogromnym rozczarowaniem w głosie.
- Ale co, dlaczego? - pytał zbulwersowany Liam.
- Dzwonił menadżer. Powiedział, że studio chcę zerwać kontrakt płytowy i jeśli się do jutra tam nie pojawimy tak właśnie zrobi. - wytłumaczył i przewrócił oczami.
- Nigdzie nie jadę. Tu jest mi dobrze. - wtrącił się Niall, który pochłaniał jednocześnie ogromną kanapkę.
- Kurde, ja nie chcę... - dodał Zayn i pocałował mnie w głowę.
- A mi tam wszystko jedno. - westchnął Harold i wzruszył ramionami.
- Słuchajcie chłopacy, ten kontrakt to dla nas ogromna szansa, nie możemy tak po prostu jej zaprzepaścić. Myślę, że wiele zespołów chciałoby być na naszym miejscu, jednak to my ją dostaliśmy i nie możemy tego zepsuć. Zróbmy to chociażby dla naszych fanek, nie chcielibyśmy żeby te kochane dziewczyny się od nas odwróciły, prawda? - po krótkiej przemowie skwitował Liam. Myślę, że nie bez powodu mówi się na niego tatusiem zespołu. Bardzo mądrze mówił. Na chwilę zapanowała cisza. Postanowiłam ją przerwać i powiedziałam:
- Nie wiem czy moje zdanie się liczy, ale ja się zgadzam z Liamem. - znów cisza.
- To może chodźmy się pakować? - powiedział Niall ze spuszczoną głową.
- Tak... - westchnął Lou i wstał z miejsca. Złapał Casandrę za rękę i pociągnął w stronę namiotu. Za chwilę zniknęli również Liam i Danielle, Horan poszedł od razu po skonsumowaniu kanapki, a za nim ledwo trzymając się na nogach, nadal z butelką wody w ręce - Harry. Westchnęłam i spojrzałam zrezygnowanym wzrokiem na Zayna.
- Trochę mi smutno, że musimy stąd wyjeżdżać. - spuściłam głowę i wpatrywałam się w czubki swoich butów. Chłopak złapał mnie za podbródek i uniósł go do góry tak, że zmuszona byłam patrzeć w jego czekoladowe teńczówki.
- Nie martw się słoneczko, przyjedziemy tutaj w podróż poślubną. - i pocałował mnie w nos. Uśmiechnęłam się promiennie i zapytałam:
- Masz zamiar wytrzymać ze mną tak długo?
- Do końca życia i jeszcze jeden dzień dłużej. - odpowiedział, a po tych słowach już zupełnie byłam w raju. Przytuliłam go tak mocno, że prawie brakowało mi tlenu.
- Chodź, pójdziemy już się pakować... - rzekł Malik i złapał mnie za rękę, prowadząc w stronę namiotu.
- Na pewno wszystko zabraliście? - spytałam po raz kolejny, żeby upewnić się czy na pewno o niczym nie zapomnieliśmy i czy wszystko wróci z nami do Londynu.
- Tak Megan. Pytasz się już o to setny raz. - powiedział Zayn, wkładając ostatnią walizkę do bagażnika samochodowego.
- Martwię się po prostu. - odparłam wzdychając. Chłopak podszedł do mnie, dał mi buziaka w czoło i wsiadł do auta. Cała reszta już również znalazła tam miejsce, więc tylko ja pozostałam na zewnątrz. Rozejrzałam się jeszcze raz do o koła, ponieważ naprawdę ciężko było mi się rozstać z tym miejscem. Wiązało się z nim tyle pozytywnych wspomnień... Z pozoru zwykłe pole namiotowe i jezioro z wodą brudną jak każda inna, jednak dla mnie już na zawsze pozostanie magicznym miejscem, w którym baaaardzo zbliżyliśmy się do siebie z Zaynem i w którym zdałam sobie sprawę jaką jest on naprawdę ważną osobą w moim życiu.
- Megan... - usłyszałam wołanie kierowcy, w tym przypadku Louisa.
- Idę, już idę. - rzekłam i z ogromnym smutkiem i żalem wsiadłam do samochodu.
Cała podróż przebiegła w ciszy. Tylko Niall co kilka minut marudził, że jest głodny. Jak widać wszystkim nie odpowiadało to, że musieliśmy opuścić tamto miejsce. Wszyscy byli smutni. Kiedy zbliżaliśmy się już do mieszkania, czarne chmury przysłoniły niebo, a z góry zaczął lecieć rzęsisty deszcz. Londyński klimat daje się we znaki. Westchnęłam tylko i wpatrywałam się w kropelki, które co chwilę spływały po szybach. Taka pogoda najlepiej sprzyja mojemu myśleniu, więc w mojej głowie samoczynnie pojawiły się tysiące pytań na które nie znałam odpowiedzi. Co teraz? Powinnam zostać z chłopakami? A może wynająć sobie mieszkanie? Wtedy musiałabym również znaleźć sobie pracę, żeby mieć jakieś środki do życia. Nie mogę być cały czas na utrzymaniu chłopaków. Źle mi z tym. A co z moimi rodzicami? Nie dzwonią już. Dali sobie spokój bo stwierdzili, że i tak nie odbiorę, czy dali sobie spokój ponieważ mnie nie kochają? Myślę, że w ich przypadku jest to propozycja druga... A co z Harrym? On będzie cierpieć, a ja z tym nic nie będę mogła zrobić? Okropne uczucie. Musi sobie kogoś znaleźć, musi zapomnieć. Przynajmniej spróbować...
- Jesteśmy. - usłyszałam głos Louisa, który przerwał moje przemyślenia. W mozolnym tempie wysiadłam z samochodu i moknąc poszłam pod drzwi od mieszkania. Oparłam się o nie i czekałam na kogoś, kto by je z łaską otworzył. Po chwili zjawił się Zayn z kluczami. Weszliśmy do mieszkania. Liam z Lou pojechali odwieźć Casandrę i Danielle, więc w domu zostałam tylko ja, Zayn, Niall i Harry. Pierwsze co zrobił Horan po wejściu do domu to oczywiście nic innego jak otwarcie lodówki. Harry chyba udał się do swojego pokoju, a Zayn siedział na kanapie i przypatrywał się mi. Ruszyłam w jego stronę i położyłam się tak, że moja głowa spoczywała na jego kolanach.
- Co ty taka przygaszona? - zapytał Malik i pogłaskał mnie po włosach. Sama chyba nie wiedziałam co jest powodem mojego smutku, więc nie odpowiedziałam.
- Słońce, co się stało ? - powiedział ponownie pytającym głosem mój chłopak. Zmieniłam pozycję i usiadłam po ' turecku ' na przeciwko Mulata.
- Nic... Tylko po prostu znowu za dużo myślałam. - powiedziałam.
- Wiesz co, chyba wyślę cię kiedyś do jakiegoś specjalisty. Cały czas się zamartwiasz. Trzeba cieszyć się z życia, cieszyć się każdym dniem. Cieszyć się nami, przede wszystkim. - skwitował. Uśmiechnęłam się pod nosem i musnęłam chłopaka w usta. Malik odwzajemnił mojego buziaka i tak oto znowu zatraciliśmy się w namiętnym pocałunku. Chwilę czułości przerwało nam bardzo głośne trzaskanie drzwiami. Zauważyłam Nialla, który wyłania się z kuchni i wzrusza ramionami. Jeśli Niall jest tu, to Harry musiał wychodzić. W taką ulewę? Na pewno zobaczył mnie i Zayna i ' zrobiło mu się przykro ' . Spojrzałam na Malika, a ten spuścił głowę.
- Nie mam już na to siły. - powiedziałam i w szybkim tempie, prawie biegiem poszłam do mojej sypialni.
HARRY
Szedłem przez park w centrum Londynu zupełnie nie zwracając na otoczenie wokół mnie. Krople deszczu, które z ogromną szybkością leciały z nieba sprawiły iż moje rzeczy były przemoczone do suchej nitki, a na moim ciele samoczynnie pojawiały się dreszcze. W tamtym momencie jedyne co miałem ochotę zrobić to rzucić się z mostu, albo wyskoczyć z okna. Przerastało mnie poczucie, że zakochałem się bez wzajemności. Nie wiedziałem jak sobie z tym poradzić. A najgorsze jest to, że muszę patrzeć jak wybranka mojego serca obściskuje się z innym na moich oczach. Pomijając to, że jest to jeden z moich najlepszych przyjaciół. Cóż... chyba na prawdę będę musiał się z tym pogodzić. Nie chcę w żaden sposób rujnować związku Megan i Zayna. Za dużo bym ryzykował, nie chcę ich stracić. Było już dobrze. Czułem, że jestem na prawidłowej drodze, żeby przestać myśleć o Megg, jednak gdy zobaczyłem ich jacy są szczęśliwi sam zapragnąłem taki być. Muszę zrobić jakiś krok w tym kierunku, jednak wiem że to na pewno nie będzie takie łatwe. Nie chciałbym być z dziewczyną tylko po to, żeby zapomnieć o Megan. Zraniłbym ją w ten sposób, a nienawidzę tego robić. Więc albo naprawdę się zakocham, albo będę męczył się z poczuciem nieodwzajemnionej miłości.
Szedłem tak jeszcze chwilę, z głową przepełnioną myślami, jednak stwierdziłem że to nie ma sensu i postanowiłem usiąść na jedną z ławek. Nie obchodziło mnie to, że jestem już totalnie mokry i że deszcz nadal obficie pada. Chciałem tylko pobyć sam, chociaż chwilę.
Nagle usłyszałem cichy płacz. Odwróciłem się i zauważyłem dziewczynę. Nawet nie wiedziałem kiedy i skąd się tutaj wzięła. Makijaż, a właściwie jego pozostałości spływały po jej policzkach razem z kroplami deszczu i łzami. Na początku nie wiedziałem co zrobić. Zerknąłem na nią, a ta nadal płacząc i nie zwracając na mnie uwagi wyciągnęła z torebki paczkę papierosów. Wzięła w dłoń jednego z nich i próbowała podpalić, jednak deszcz nie pozwolił jej na to. Zdenerwowana wyrzuciła go i wybuchnęła jeszcze większym płaczem. W tamtym momencie poczułem, że muszę coś zrobić, więc zapytałem niepewnie:
- Coś się stało? Może mogę ci w czymś pomóc? - brunetka spojrzała się na mnie i zmierzyła wzrokiem.
- Nic się nie stało. Właśnie nic się nie stało. A powinno... - wysyczała ciężko oddychając. Nie miałem zupełnie pojęcia o co chodzi, więc postanowiłem to przemilczeć. Przesunąłem się bliżej niej i otarłem łzę, która spływała po jej policzku. Mój wzrok przykuły jej czarne oczy, które pomimo smutku, który gościł w jej sercu błyszczały i czarowały mnie jak oszalałe.
- Powiedziałam chłopakowi, że go kocham, a on nawet tego nie skomentował tylko mnie wyśmiał... - jęknęła. Po tych słowach doszło do mnie, że jest w prawie identycznej sytuacji jak ja. Pogłaskałem ją po przemoczonych włosach i powiedziałem zgaszonym głosem:
- Taa... wyobraź sobie, że jestem w takiej samej sytuacji jak ty. Co prawda dziewczyna, której wyznałem miłość mnie nie wyśmiała, ale tak się poczułem. Wiem co teraz się dzieje w twojej głowie. Pretensje do całego świata, a w głównej mierze do samego siebie? Znam to. Ale wiesz, przecież życie się nie kończy, trzeba żyć dalej... - skwitowałem. Dziewczyna zerknęła na mnie, a po chwili wtuliła się w moją klatkę piersiową. Odwzajemniłem jej uścisk i również ją przytuliłem. Trwaliśmy tak przez kilka minut, aż w końcu dziewczyna odsunęła się delikatnie i powiedziała:
- Może pójdziemy na herbatę czy coś... - podciągnęła nosem i dokończyła- ... zimno trochę. - uśmiechnąłem się pod nosem, złapałem ją za rękę i pociągnąłem w stronę kawiarni, która była niedaleko.
- A tak w ogóle to mam na imię Mel i jestem twoją ogromną fanką. - odparła w moją stronę. Fanką? I nie zareagowała piskiem na mój widok? Zaimponowała mi w ten sposób, szczerze mówiąc...
- A ja jestem Harry. Zwykły chłopak, który chcę cię bliżej poznać. - rzekłem dając jej do zrozumienia, że ma mnie traktować jak normalnego człowieka, a nie jakąś gwiazdę... Mel nic już nie powiedziała, tylko uśmiechnęła się promiennie, a na jej polikach pojawiły się rumieńce. W tej dziewczynie jest coś co sprawia, że na prawdę chcę się dowiedzieć o niej czegoś więcej...
I jest rozdział! Sama nie spodziewałam się tego, że go kiedyś napiszę. Ale napisałam. Cholernie zmotywowały mnie te wszystkie komentarze, naprawdę. Czytając niektóre aż się wzruszyłam. Co nie zmienia faktu że wyszłam z wprawy i ten rozdział za bardzo mi nie wyszedł... Chcieliście żeby Harry kogoś poznał, to poznał. Nie wiem czy będzie wam się podobać, ale no trudno :) Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział, nie chciałabym wprowadzać was w błąd. Ale mam ochotę trochę zamieszania wprowadzić do opowiadania. Co wy na to ? ;> No nic, oceniajcie rozdział w komentarzach, piszcie co wam się podoba, a co nie :) do zobaczenia, mam nadzieję <3
Przez cały czas trzymając się za rękę poszliśmy w stronę miejsca z którego dochodził dźwięk gitary. Okazało się, że cała grupa siedzi przy rozpalonym ognisku i bawi się w najlepsze nie szczędząc sobie przy tym alkoholu.
- Nie było nas tylko 2 godziny. - westchnęłam i spojrzałam kątem oka na Zayna. Ten chciał coś powiedzieć, ponieważ już otwierał buzię, ale przeszkodził mu Niall który podchodząc do nas z ogromnym uśmiechem na twarzy powiedział:
- To kiedy ślub? - zastanowiłam się chwilkę i uświadomiłam sobie właśnie, że nadal trzymamy się za rękę. W sumie to i tak musielibyśmy im powiedzieć, a nawet jeśli byśmy tego nie zrobili ktoś by się w końcu domyślił.
- Jeszcze nie teraz, ale kiedyś na pewno. - odparł Malik i objął mnie w pasie, a wszyscy w tym momencie zrobili teatralne ' Uuuu! '. No prawie wszyscy... Przez cały czas zerkałam kątem oka na Harrego, który siedział na ławce z butelką piwa w ręce. Kiedy Zayn wypowiedział to jakże magiczne zdanie, Loczek zrobił duże oczy co miało chyba oznaczać zdziwienie, wstał z miejsca i szybkim krokiem poszedł w stronę swojego namiotu. Przygryzłam dolną wargę i spuściłam głowę. Zrobiło mi się go bardzo żal, chociaż chyba nie powinno bo z tego co mówił Zayn, Harry szybko się zakochuje i jeszcze szybciej odkochuje. Ale może tym razem było inaczej? W tym momencie czułam się strasznie, ponieważ nigdy nie miałam w zwyczaju ranić ludzi. Miałam wtedy ochotę iść do niego i porozmawiać o tym wszystkim, wyjaśnić. Jednak bądźmy szczerzy, to by było zupełnie nie na miejscu. Z resztą co miałabym mu powiedzieć? Że nic do niego nie czuję, kocham Zayna i że ma sobie znaleźć kogoś innego? Gdybym ja była w sytuacji, w której znajduje się teraz Hazza i co gorsza ktoś powiedziałby mi coś takiego to chyba popadłabym w depresję. Chociaż po głębszym przemyśleniu dochodzę do wniosku, że ja po prostu za bardzo się tym wszystkim przejmuję. Przecież mogłabym mieć wszystko głęboko w dupie i myśleć tylko o sobie, ale ja tak po prostu nie umiem. Nie umiem być tą cholerną egoistką. Zawsze przejmowałam się aż za bardzo sprawami innych i chyba tak już zostanie do końca życia. Z jednej strony to dobrze, natomiast z drugiej? Ironia losu, tyle na temat.
- Gratuluję. - moje przemyślenia przerwała mi Casandra, która podeszła do mnie i pocałowała w policzek. Nic nie powiedziałam tylko się delikatnie uśmiechnęłam. Uniosłam głowę do góry i rozejrzałam się w około. Wszyscy oprócz Liama chyba już pili ponieważ wyglądali tak jakoś... inaczej? Niall jak zawsze radosny siedział na jednym z pieńków drzew i śmiał się sam do siebie. Liam z Danielle siedzieli na ziemi owinięci w jeden śpiwór, właściwie to Liam siedział, a dziewczyna leżała oparta o jego ramię i chyba drzemała. Lou znalazł sobie miejsce niedaleko tej dwójki i udawał, że umie grać na gitarze, w czasie gdy Cassie leżała na ziemi i śmiała się w niebogłosy. Cały ten przekomiczny widok sprawił, że na mojej twarzy samoczynnie pojawił się uśmiech. Zerknęłam na Zayna, który nadal mnie obejmował, a ten nic nie powiedział tylko cmoknął mnie w czoło i usiadł na jednym z leżaków.
- Przepraszam, ale nie mam ochoty brać udziału w tej libacji. - odparłam wzruszając ramionami. Nie mogłabym się bawić, w czasie gdy ktoś przeze mnie cierpi. Mowa tu oczywiście o Harrym. - Pójdę do swojego namiotu. - dokończyłam. Jedyne czego aktualnie pragnę to położyć się i zasnąć z nadzieją o lepsze jutro. Matko święta, ja to jednak jestem głupia. Mam chłopaka, którego kocham ponad życie, wreszcie jestem szczęśliwa, a jednocześnie zamartwiam się o Harrego i zastanawiam się dlaczego mi akurat został przypisany taki scenariusz. Dlaczego tak po prostu nie mogę z lekkością słowa powiedzieć, że jest dobrze? Zrobiłam już krok w stronę w którą zamierzałam pójść , jednak zatrzymał mnie Zayn który chwycił mnie za rękę i spojrzał mi prosto w oczy zmartwionym wzrokiem.
- Ej, mała. Co jest? - zapytał z troską w głosie jednocześnie przytulając mnie delikatnie.
- Po prostu uczucie, że ktoś przeze mnie cierpi mnie przerasta. - odparłam i mocno wtuliłam się w niego.
- Chodzi o Harrego tak? Pamiętasz co ci mówiłem? - powiedział i pogłaskał mnie delikatnie po włosach. Miał na myśli to, że Hazza jest typem który przeskakuje z kwiatka na kwiatek?
- Pamiętam. - westchnęłam i nic już więcej nie zdołałam z siebie wydusić.
- No. Więc nie przejmuj się tak. Wszystko się ułoży. Harry znajdzie sobie nową dziewczynę, a o tobie szybko zapomni. Uwierz, znam go trochę dłużej od ciebie i jestem pewien, że tak będzie. - skwitował Mulat i pocałował mnie w czoło. Łatwo mu mówić. Ale może ma rację? - Dalej chodź, posiedzimy tu trochę i zaraz pójdziemy spać, obiecuję. - dokończył i pociągnął mnie za rękę w stronę całej reszty. Usiadłam na jednym z koców rozłożonych koło ogniska i obserwowałam co działo się do o koła. Nie działo się zupełnie nic co by wzbudziło moje zainteresowanie, więc przymknęłam oczy i rozkoszowałam się ciepłem które dochodziło ze strony ogniska.
- Z nami się nie napijesz? - powiedział nagle Niall podchodząc do mnie z butelką piwa w ręce. Nie miałam wtedy ochoty na upijanie się, bo w moim przypadku zawsze się źle to kończyło, ale kto od razu mówi o upijaniu? Jedna butelka piwa nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Wzięłam ją do ręki i zrobiłam łyka. W tym samym czasie zauważyłam, że wrócił do nas Harry w całkiem dobrym humorze. Uśmiechał się do wszystkich jakby nigdy nic. Nie wiem czy udaje, czy po prostu za dużo wypił. A może tak na prawdę to wszystko go nie ruszyło a ja zamartwiałam się jak głupia bez powodu? W tym przypadku już nic by mnie nie zdziwiło.
Sięgnęłam po już którąś z kolei butelkę napoju alkoholowego, wydaje mi się że to była trzecia. W głowie przewijały mi się myśli czy aby na pewno nie przesadzam, ale reszta wypiła znacznie więcej ode mnie więc doszłam do wniosku, że nie. Zayn kilka minut temu poszedł do namiotu, ponieważ stwierdził iż źle się czuje i powinien położyć się spać. Niall już od jakiegoś czasu śpi wtulony w śpiwór, Liam i Danielle robią to samo jednakże zamiast śpiworu pozostali wtuleni w siebie. Tylko Lou i Casandra jeszcze trzymają się w miarę na nogach i dotrzymują mi towarzystwa. Jest i Harry, jednak ten siedzi cicho nie odzywając się w moją stronę ani słowem.
- Misiek, możemy iść już do namiotu? Strasznie boli mnie głowa. - powiedziała Cassie w stronę swojego chłopaka, który bawił się jej włosami.
- Jasne. - odparł krótko i pstryknął dziewczynę w nos. - Dobranoc Megan, dobranoc Harry. - powiedzieli jednocześnie i trzymając się za rękę poszli w stronę swojego namiotu. Poczucie, że zostałam tak jakby sam na sam z Harrym trochę mnie przerażało. Jedyne na co miałam ochotę w tej chwili to uciec bez słowa. Zerknęłam na niego kątem oka i dostrzegłam, że chłopak nerwowo poprawia włosy. Westchnęłam i troszkę zdenerwowana wstałam z miejsca, otrzepałam się i rzekłam:
- To ja... Ja też już pójdę. - i szybkim krokiem ruszyłam w stronę namiotu.
- Megan zaczekaj! - usłyszałam głos dochodzący zza moich pleców. Obróciłam się i zobaczyłam, że w moją stronę zmierza Hazza. Kiedy staliśmy już twarzą w twarz, dostrzegłam że oczy chłopaka są jakieś inne... Nie błyszczały jak zawsze. Zieleń, która od zawsze działała na mnie hipnotyzująco nagle zbladła i zgubiła gdzieś swój urok. Wzięłam głęboki oddech, ponieważ nie wiedziałam czego mogę się teraz spodziewać, zupełnie na myśl mi nie przychodziło co Harry mógłby chcieć mi powiedzieć. Zerknęłam na niego kątem oka, a ten ani drgnął. Stał wpatrzony we mnie i nie odzywał się ani słowem... Odsunęłam się delikatnie i zdezorientowana całą sytuacją chciałam ją przerwać, zignorować go i iść do namiotu, jednak ten chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Serce zaczęło walić mi tak mocno, że czułam je aż w przełyku, zastanawiałam się : Co zaraz się stanie ? O co mu chodzi?
Zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać. Harry zaczął przybilżać swoją twarz co raz to bliżej mojej. Już wiedziałam co jest grane. Tylko dlaczego on chce to zrobić? Alkohol tak na niego zadziałał? Nie mogę na to pozwolić, nie chcę tego. Odszarpnęłam się i szybkim krokiem ruszyłam w stronę namiotu. Kiedy weszłam, zrzuciłam z siebie obcisłą bokserkę i jeansy i założyłam dresy które znalazłam od razu po odpięciu mojej walizki. Położyłam się na prawym boku i wpatrywałam się w Zayna, który spał już słodko przytulając przy tym mojego misia. Chłopak przebudził się, otworzył leniwie powieki a gdy mnie zobaczył uśmiechnął się. Objął mnie w talii i już po chwili ja stałam się jego osobistym misiem. W tej chwili zdałam sobie sprawę jak bardzo mi na nim zależy i jak bardzo mądrze zachowałam się odsuwając od siebie Hazze gdy ten chciał mnie pocałować. Gdyby Zayn się dowiedział o tej sytuacji pewnie wszystko by się popsuło... Nie zniosłabym tego.
- Cieszę się, że cię mam. - powiedziałam bardzo cicho, prawie niesłyszalnie. Myślałam że chłopak tego nie usłyszał, jednak myliłam się.
- Kocham cię Megan. - rzekł i cmoknął mnie w usta. Odwzajemniłam, dając mu jeszcze jednego buziaka, a delikatny i subtelny całus przerodził się dziki i namiętny pocałunek. Zayn odsunął się na kilka milimetrów, jednak ja nie miałam ochoty przerywać tych czułości, więc przytrzymałam go ustami. Nasze języki znów się spotkały, a to że pasowały one do siebie idealnie sprawiło, że chciałabym żeby ta chwila trwała wiecznie...
- Wstawaj słoneczko ty moje najpiękniejsze... - usłyszałam przyjemny głos, a na swojej szyi poczułam delikatne muskanie. Sprawiło to, że na moich ustach od razu zawitał uśmiech. Zbladł on już po chwili, kiedy poczułam jak ogromny ból przeszywa się przez moją głowę. Mhm, kac morderca nie ma serca. Odwróciłam się w stronę Zayna, tak że nasze nosy stykały się w dziwny sposób, zrobiłam duże oczka niczym pokrzywdzony piesek i powiedziałam:
- Kotku, przyniesiesz mi coś do picia? - i pocałowałam go w czoło. Chłopak chyba domyślił się o co chodzi, zaśmiał się i pstryknął mnie w nos. Wstał i wyszedł z namiotu.
- Kocham Cię ! - krzyknęłam, kiedy Malik zniknął już z mojego pola widzenia. Ziewnęłam głośno i zmusiłam się do przemyślenia tej całej wczorajszej, dziwnej sytuacji. Byłam prawie na sto procent pewna, że gdyby nie alkohol to wszystko nie miałoby miejsca. Mówi się, że gdy masz promile we krwi robisz to czego normalnie nigdy byś nie zrobił... Z resztą jak on mógł? Wiedział że kocham jego przyjaciela, a tak czy inaczej nie miał oporów by mnie pocałować. Ugh, jak ja się ogromnie cieszę, że do tego nie doszło. Może teraz zrozumie że nic z tego nie będzie, może wreszcie da mi spokój? Miejmy taką nadzieję. Zayna nie było już dłuższą chwilę, więc postanowiłam wstać i zobaczyć jak tam wygląda sytuacja na zewnątrz. Zerknęłam jeszcze tylko na ekranik telefonu, żeby zobaczyć która godzina. Była 9:30, więc całkiem wcześnie.
Wyszłam na dwór, a słońce którego promienie przedzierały się przez korony drzew, sprawiły iż zakręciło mi się w głowie. Chwyciłam się za nią, zamknęłam oczy i na ślepo poszłam przed siebie. Kiedy pokonałam kilka kroków, podniosłam jedną powiekę, żeby sprawdzić czy czasami za chwilę nie uderzę głową w jakiś pień . Zauważyłam Nialla i Zayna, którzy znaleźli miejsce w tymczasowej ' kuchni ' . Właściwie to Niall leżał z głową położoną na stole, a Zayn krzątał się jednocześnie śmiejąc się. Podeszłam bliżej mojego chłopaka i szepnęłam mu na ucho:
- Co mu się stało? - ten się tylko zaśmiał i odpowiedział powtarzając moje słowa z przed kilkunastu minut:
- Kac morderca nie ma serca... - parsknęłam przeraźliwym śmiechem i wzięłam łyka wody z butelki, która stała niedaleko. Po chwili zauważyłam, że Blondasek podnosi z ogromną ciężkością głowę i poprawia włosy, które rozczochrane były na wszystkie możliwe strony. Spojrzał się na mnie wzrokiem zabójcy, a ja znowu zaczęłam się śmiać.
- Zobaczymy, jak będziesz coś chciała... Wtedy przypomnę ci że śmiałaś się ze mnie kiedy ja byłem na skraju życia... - powiedział z ogromną powagą w głosie. Nic nie odpowiedziałam tylko rzuciłam w jego stronę butelkę z wodą.
- Trzeba umieć pić z umiarem, kochany. - rzekłam i uśmiechnęłam się sztucznie. Poczułam jak czyjeś ręce przeplatają się wokół mojej talii. Odwróciłam się i zobaczyłam Zayna.
- Bo będę zazdrosny. - odpowiedział i przewrócił oczami. Zaśmiałam się i obdarowałam go namiętnym buziakiem.
- Gdzie są wszyscy? - zapytałam przerywając chwilę pełną przyjemności.
- Nie mam pojęcia. - odparł Malik i znowu mnie pocałował. Tym razem nie przerywałam. Nie krępowało mnie nawet to, że Niall wszystko widzi. Jednak on miał inne zdanie.
- Przestańcie... Cholera no przestańcie. Boże jaki ja jestem samotny. Naprawdę nie możecie przestać? Ugh. - mówił przez cały czas z ogromną chandrą w głosie. - Idę zrobić sobie coś do jedzenia. Tak, jedzenie to chyba jedyna rzecz którą kocham... A co gdyby... Nie no przecież nie pójdę na randkę z hamburgerem ani hot dogiem. Chociaż dlaczego by nie spróbować... - kontynuował rozmawianie z samym sobą Blondasek. Nie wytrzymałam już i znów zaczęłam się śmiać. Kurde, ja to jednak żyję z wariatami. Jednak kocham ich i nie zamieniłabym ich na nikogo innego.
- Cześć wszystkim. - usłyszałam głos jak mi się wydaje Casandry. Odwróciłam się i miałam rację. Cassie ledwo stała na nogach i jak mi się zdążyło wydawać, ją również dopadł kac. Po chwili koło niej znalazła się cała reszta. Liam, Danielle oraz Harry i Lou. Tylko Liam i Danielle wyglądali w miarę normalnie, a było to spowodowane tym że pili najmniej. Lou w tamtym momencie był blady jak Edward ze Zmierzchu, a na Harrego nawet bałam się spojrzeć. Bałam się co mogę zastać w jego spojrzeniu. Nienawiść, złość, zawiść? A może wszystko razem? Szczerze mówiąc nawet by mnie to nie zdziwiło.
- I jak się czujecie? - zapytał z sarkazmem Malik.
- Zamknij się i daj mi wody. - odparł Harry grobowym głosem. Rzuciłam mu butelkę z wodą, którą miałam w ręce. Ten rzucił na mnie jedno, nic nie mówiące, przepełnione obojętnością spojrzenie i wziął łyka wody.
- Gdybym nie przeżył powiedzcie mojej mamie, że ją kochałem. - rzucił Lou i chwycił się za głowę.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, ale po chwili znów wrócił melancholijny nastrój. Chwilę ciszy przerwał dzwonek telefonu, jak mi się wydaję Louisa. Tak, tylko on mógł mieć na dzwonku gdaczące kury. Po długich zmaganiach z odnalezieniem komórki w kieszeni, Louis wreszcie ją wyciągnął i nadusił na zieloną słuchawkę.
- Tak słucham... - powiedział ziewając głośno. - Gdzie jesteśmy? A tam i tu... No przepraszam, ale nam chyba też należy się chwila prywatności... No chyba sobie żartujesz... Nie jesteś moją mamą, żebyś mógł mi rozkazywać!... Dobrze... Tak rozumiem, nie jestem jakimś analfabetą! - krzyknął i zakończył połączenie. Wszyscy wymieniali się spojrzeniami nie wiedząc o co chodzi.
- Musimy wracać. - odparł Loui z ogromnym rozczarowaniem w głosie.
- Ale co, dlaczego? - pytał zbulwersowany Liam.
- Dzwonił menadżer. Powiedział, że studio chcę zerwać kontrakt płytowy i jeśli się do jutra tam nie pojawimy tak właśnie zrobi. - wytłumaczył i przewrócił oczami.
- Nigdzie nie jadę. Tu jest mi dobrze. - wtrącił się Niall, który pochłaniał jednocześnie ogromną kanapkę.
- Kurde, ja nie chcę... - dodał Zayn i pocałował mnie w głowę.
- A mi tam wszystko jedno. - westchnął Harold i wzruszył ramionami.
- Słuchajcie chłopacy, ten kontrakt to dla nas ogromna szansa, nie możemy tak po prostu jej zaprzepaścić. Myślę, że wiele zespołów chciałoby być na naszym miejscu, jednak to my ją dostaliśmy i nie możemy tego zepsuć. Zróbmy to chociażby dla naszych fanek, nie chcielibyśmy żeby te kochane dziewczyny się od nas odwróciły, prawda? - po krótkiej przemowie skwitował Liam. Myślę, że nie bez powodu mówi się na niego tatusiem zespołu. Bardzo mądrze mówił. Na chwilę zapanowała cisza. Postanowiłam ją przerwać i powiedziałam:
- Nie wiem czy moje zdanie się liczy, ale ja się zgadzam z Liamem. - znów cisza.
- To może chodźmy się pakować? - powiedział Niall ze spuszczoną głową.
- Tak... - westchnął Lou i wstał z miejsca. Złapał Casandrę za rękę i pociągnął w stronę namiotu. Za chwilę zniknęli również Liam i Danielle, Horan poszedł od razu po skonsumowaniu kanapki, a za nim ledwo trzymając się na nogach, nadal z butelką wody w ręce - Harry. Westchnęłam i spojrzałam zrezygnowanym wzrokiem na Zayna.
- Trochę mi smutno, że musimy stąd wyjeżdżać. - spuściłam głowę i wpatrywałam się w czubki swoich butów. Chłopak złapał mnie za podbródek i uniósł go do góry tak, że zmuszona byłam patrzeć w jego czekoladowe teńczówki.
- Nie martw się słoneczko, przyjedziemy tutaj w podróż poślubną. - i pocałował mnie w nos. Uśmiechnęłam się promiennie i zapytałam:
- Masz zamiar wytrzymać ze mną tak długo?
- Do końca życia i jeszcze jeden dzień dłużej. - odpowiedział, a po tych słowach już zupełnie byłam w raju. Przytuliłam go tak mocno, że prawie brakowało mi tlenu.
- Chodź, pójdziemy już się pakować... - rzekł Malik i złapał mnie za rękę, prowadząc w stronę namiotu.
- Na pewno wszystko zabraliście? - spytałam po raz kolejny, żeby upewnić się czy na pewno o niczym nie zapomnieliśmy i czy wszystko wróci z nami do Londynu.
- Tak Megan. Pytasz się już o to setny raz. - powiedział Zayn, wkładając ostatnią walizkę do bagażnika samochodowego.
- Martwię się po prostu. - odparłam wzdychając. Chłopak podszedł do mnie, dał mi buziaka w czoło i wsiadł do auta. Cała reszta już również znalazła tam miejsce, więc tylko ja pozostałam na zewnątrz. Rozejrzałam się jeszcze raz do o koła, ponieważ naprawdę ciężko było mi się rozstać z tym miejscem. Wiązało się z nim tyle pozytywnych wspomnień... Z pozoru zwykłe pole namiotowe i jezioro z wodą brudną jak każda inna, jednak dla mnie już na zawsze pozostanie magicznym miejscem, w którym baaaardzo zbliżyliśmy się do siebie z Zaynem i w którym zdałam sobie sprawę jaką jest on naprawdę ważną osobą w moim życiu.
- Megan... - usłyszałam wołanie kierowcy, w tym przypadku Louisa.
- Idę, już idę. - rzekłam i z ogromnym smutkiem i żalem wsiadłam do samochodu.
Cała podróż przebiegła w ciszy. Tylko Niall co kilka minut marudził, że jest głodny. Jak widać wszystkim nie odpowiadało to, że musieliśmy opuścić tamto miejsce. Wszyscy byli smutni. Kiedy zbliżaliśmy się już do mieszkania, czarne chmury przysłoniły niebo, a z góry zaczął lecieć rzęsisty deszcz. Londyński klimat daje się we znaki. Westchnęłam tylko i wpatrywałam się w kropelki, które co chwilę spływały po szybach. Taka pogoda najlepiej sprzyja mojemu myśleniu, więc w mojej głowie samoczynnie pojawiły się tysiące pytań na które nie znałam odpowiedzi. Co teraz? Powinnam zostać z chłopakami? A może wynająć sobie mieszkanie? Wtedy musiałabym również znaleźć sobie pracę, żeby mieć jakieś środki do życia. Nie mogę być cały czas na utrzymaniu chłopaków. Źle mi z tym. A co z moimi rodzicami? Nie dzwonią już. Dali sobie spokój bo stwierdzili, że i tak nie odbiorę, czy dali sobie spokój ponieważ mnie nie kochają? Myślę, że w ich przypadku jest to propozycja druga... A co z Harrym? On będzie cierpieć, a ja z tym nic nie będę mogła zrobić? Okropne uczucie. Musi sobie kogoś znaleźć, musi zapomnieć. Przynajmniej spróbować...
- Jesteśmy. - usłyszałam głos Louisa, który przerwał moje przemyślenia. W mozolnym tempie wysiadłam z samochodu i moknąc poszłam pod drzwi od mieszkania. Oparłam się o nie i czekałam na kogoś, kto by je z łaską otworzył. Po chwili zjawił się Zayn z kluczami. Weszliśmy do mieszkania. Liam z Lou pojechali odwieźć Casandrę i Danielle, więc w domu zostałam tylko ja, Zayn, Niall i Harry. Pierwsze co zrobił Horan po wejściu do domu to oczywiście nic innego jak otwarcie lodówki. Harry chyba udał się do swojego pokoju, a Zayn siedział na kanapie i przypatrywał się mi. Ruszyłam w jego stronę i położyłam się tak, że moja głowa spoczywała na jego kolanach.
- Co ty taka przygaszona? - zapytał Malik i pogłaskał mnie po włosach. Sama chyba nie wiedziałam co jest powodem mojego smutku, więc nie odpowiedziałam.
- Słońce, co się stało ? - powiedział ponownie pytającym głosem mój chłopak. Zmieniłam pozycję i usiadłam po ' turecku ' na przeciwko Mulata.
- Nic... Tylko po prostu znowu za dużo myślałam. - powiedziałam.
- Wiesz co, chyba wyślę cię kiedyś do jakiegoś specjalisty. Cały czas się zamartwiasz. Trzeba cieszyć się z życia, cieszyć się każdym dniem. Cieszyć się nami, przede wszystkim. - skwitował. Uśmiechnęłam się pod nosem i musnęłam chłopaka w usta. Malik odwzajemnił mojego buziaka i tak oto znowu zatraciliśmy się w namiętnym pocałunku. Chwilę czułości przerwało nam bardzo głośne trzaskanie drzwiami. Zauważyłam Nialla, który wyłania się z kuchni i wzrusza ramionami. Jeśli Niall jest tu, to Harry musiał wychodzić. W taką ulewę? Na pewno zobaczył mnie i Zayna i ' zrobiło mu się przykro ' . Spojrzałam na Malika, a ten spuścił głowę.
- Nie mam już na to siły. - powiedziałam i w szybkim tempie, prawie biegiem poszłam do mojej sypialni.
HARRY
Szedłem przez park w centrum Londynu zupełnie nie zwracając na otoczenie wokół mnie. Krople deszczu, które z ogromną szybkością leciały z nieba sprawiły iż moje rzeczy były przemoczone do suchej nitki, a na moim ciele samoczynnie pojawiały się dreszcze. W tamtym momencie jedyne co miałem ochotę zrobić to rzucić się z mostu, albo wyskoczyć z okna. Przerastało mnie poczucie, że zakochałem się bez wzajemności. Nie wiedziałem jak sobie z tym poradzić. A najgorsze jest to, że muszę patrzeć jak wybranka mojego serca obściskuje się z innym na moich oczach. Pomijając to, że jest to jeden z moich najlepszych przyjaciół. Cóż... chyba na prawdę będę musiał się z tym pogodzić. Nie chcę w żaden sposób rujnować związku Megan i Zayna. Za dużo bym ryzykował, nie chcę ich stracić. Było już dobrze. Czułem, że jestem na prawidłowej drodze, żeby przestać myśleć o Megg, jednak gdy zobaczyłem ich jacy są szczęśliwi sam zapragnąłem taki być. Muszę zrobić jakiś krok w tym kierunku, jednak wiem że to na pewno nie będzie takie łatwe. Nie chciałbym być z dziewczyną tylko po to, żeby zapomnieć o Megan. Zraniłbym ją w ten sposób, a nienawidzę tego robić. Więc albo naprawdę się zakocham, albo będę męczył się z poczuciem nieodwzajemnionej miłości.
Szedłem tak jeszcze chwilę, z głową przepełnioną myślami, jednak stwierdziłem że to nie ma sensu i postanowiłem usiąść na jedną z ławek. Nie obchodziło mnie to, że jestem już totalnie mokry i że deszcz nadal obficie pada. Chciałem tylko pobyć sam, chociaż chwilę.
Nagle usłyszałem cichy płacz. Odwróciłem się i zauważyłem dziewczynę. Nawet nie wiedziałem kiedy i skąd się tutaj wzięła. Makijaż, a właściwie jego pozostałości spływały po jej policzkach razem z kroplami deszczu i łzami. Na początku nie wiedziałem co zrobić. Zerknąłem na nią, a ta nadal płacząc i nie zwracając na mnie uwagi wyciągnęła z torebki paczkę papierosów. Wzięła w dłoń jednego z nich i próbowała podpalić, jednak deszcz nie pozwolił jej na to. Zdenerwowana wyrzuciła go i wybuchnęła jeszcze większym płaczem. W tamtym momencie poczułem, że muszę coś zrobić, więc zapytałem niepewnie:
- Coś się stało? Może mogę ci w czymś pomóc? - brunetka spojrzała się na mnie i zmierzyła wzrokiem.
- Nic się nie stało. Właśnie nic się nie stało. A powinno... - wysyczała ciężko oddychając. Nie miałem zupełnie pojęcia o co chodzi, więc postanowiłem to przemilczeć. Przesunąłem się bliżej niej i otarłem łzę, która spływała po jej policzku. Mój wzrok przykuły jej czarne oczy, które pomimo smutku, który gościł w jej sercu błyszczały i czarowały mnie jak oszalałe.
- Powiedziałam chłopakowi, że go kocham, a on nawet tego nie skomentował tylko mnie wyśmiał... - jęknęła. Po tych słowach doszło do mnie, że jest w prawie identycznej sytuacji jak ja. Pogłaskałem ją po przemoczonych włosach i powiedziałem zgaszonym głosem:
- Taa... wyobraź sobie, że jestem w takiej samej sytuacji jak ty. Co prawda dziewczyna, której wyznałem miłość mnie nie wyśmiała, ale tak się poczułem. Wiem co teraz się dzieje w twojej głowie. Pretensje do całego świata, a w głównej mierze do samego siebie? Znam to. Ale wiesz, przecież życie się nie kończy, trzeba żyć dalej... - skwitowałem. Dziewczyna zerknęła na mnie, a po chwili wtuliła się w moją klatkę piersiową. Odwzajemniłem jej uścisk i również ją przytuliłem. Trwaliśmy tak przez kilka minut, aż w końcu dziewczyna odsunęła się delikatnie i powiedziała:
- Może pójdziemy na herbatę czy coś... - podciągnęła nosem i dokończyła- ... zimno trochę. - uśmiechnąłem się pod nosem, złapałem ją za rękę i pociągnąłem w stronę kawiarni, która była niedaleko.
- A tak w ogóle to mam na imię Mel i jestem twoją ogromną fanką. - odparła w moją stronę. Fanką? I nie zareagowała piskiem na mój widok? Zaimponowała mi w ten sposób, szczerze mówiąc...
- A ja jestem Harry. Zwykły chłopak, który chcę cię bliżej poznać. - rzekłem dając jej do zrozumienia, że ma mnie traktować jak normalnego człowieka, a nie jakąś gwiazdę... Mel nic już nie powiedziała, tylko uśmiechnęła się promiennie, a na jej polikach pojawiły się rumieńce. W tej dziewczynie jest coś co sprawia, że na prawdę chcę się dowiedzieć o niej czegoś więcej...
I jest rozdział! Sama nie spodziewałam się tego, że go kiedyś napiszę. Ale napisałam. Cholernie zmotywowały mnie te wszystkie komentarze, naprawdę. Czytając niektóre aż się wzruszyłam. Co nie zmienia faktu że wyszłam z wprawy i ten rozdział za bardzo mi nie wyszedł... Chcieliście żeby Harry kogoś poznał, to poznał. Nie wiem czy będzie wam się podobać, ale no trudno :) Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział, nie chciałabym wprowadzać was w błąd. Ale mam ochotę trochę zamieszania wprowadzić do opowiadania. Co wy na to ? ;> No nic, oceniajcie rozdział w komentarzach, piszcie co wam się podoba, a co nie :) do zobaczenia, mam nadzieję <3
środa, 6 czerwca 2012
00 . Jestem tylko człowiekiem .
Na początku chciałam tylko powiedzieć , że zjebałam . Zjebałam . Tak po prostu zjebałam . Wiem , że pewnie teraz nikt już mnie w jakiś sposób nie lubi , każdy ma gdzieś to co chciałam tutaj napisać , ale jednak postanowiłam że zrobię to mimo wszystko . Właściwie to już od dawna chciałam tutaj wejść , ale po prostu bałam się . Bałam się tych wszystkich negatywnych opinii na mój temat jaka ja to jestem beznadziejna , głupia i jak ja mogłam zostawić tak tego bloga bez słowa wyjaśnienia . Jednak dzisiaj coś mnie tknęło i postanowiłam że to zrobię . Poczytałam te komentarze i miałam rację . Niektóre z was opiperzały mnie za to że nie dodaję rozdziału , niektóre pytały dlaczego nie dodaję , a jeszcze inne rozumiały i nie czepiały się o nic . Jednak najbardziej smutno mi się zrobiło kiedy przeczytałam komentarz w którym ktoś powiedział , że jestem kłamczuchą . To że napisałam , że dodam rozdział a go nie dodałam chyba musiało mieć jakiś powód tak ? Szczerze to już od dawna nie miałam ' weny ' na pisanie . Chociaż nie , wena była tylko nie było czasu i chęci by to napisać . Kurde , nie wiem co sobie wtedy myślałam ... nie wiem dlaczego tak po prostu olałam tego bloga . Piszę to , ale tak na prawdę nie wiem czy wrócę . Nie wiem kiedy dodam następny rozdział i czy w ogóle go dodam . Mam nadzieję , że zrozumiecie . Ale jeśli nie to ja również zrozumiem . Sama gdy czytam jakieś opowiadania wściekam się na autorkę kiedy nie dodaje następnych rozdziałów . I ogólnie to gdy zobaczyłam te prawie 28 tysięcy wyświetleń to oczy wyszły mi na wierzch . W ogóle to chcielibyście żebym kontynuowała pisanie ? Jest ktoś jeszcze kto tutaj zagląda ? Nie ? Ok . Zobaczymy jak będzie dalej . I chciałabym przede wszystkim PRZEPROSIĆ . Nawet jeśli nie wybaczycie to rozumiem . Do zobaczenia , mam nadzieję .
wtorek, 10 kwietnia 2012
9 . Stwierdzam miłość, bo kocham.
Obudził mnie jeden z promieni słońca, który przedzierał się przez cienki materiał namiotu. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, była dopiero 7:33, więc postanowiłam że i tak nie ma sesu wstawać, bo wszyscy po wczorajszym na pewno jeszcze śpią. Pewnie zastanawiacie się co miałam na myśli mówiąc " po wczorajszym ". Otóż chodziło mi o to, że do 3 nad ranem siedzieliśmy przy ognisku, śpiewaliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się i graliśmy m.in. w kalambury. To były najmilej spędzone godziny w moim życiu. Podczas gry w kalambury musiałam udawać goryla i chyba wychodziło mi to całkiem dobrze, ponieważ Niall kulał się po ziemi nie mogąc już wytrzymać ze śmiechu. Zrobiłam z siebie straszną idiotkę, ale nie ja jedna. Louis musiał udawać dinozaura. Nie wiem kto wpadł na tak genialny pomysł, ale wydaję mi się że mógłby być to Horanek, który chciał się na nim odegrać za to, że wcześniej Lou " przez pomyłkę " zjadł wszystkie jego żelki. Dziwny sposób zemsty... Na początku wydawało mi się, że to zadanie jest nie do zrealizowania, jednakże dla Louisa nie ma rzeczy niemożliwych i bez problemu poradził sobie w jego wykonaniu.
Przymknęłam oczy i przewróciłam się na drugi bok w celu przytulenia mojeg kochanego misia, z którym nie rozstawałam się od dzieciństwa. Wiem, pewnie wszyscy myślą, że jestem jakaś nawiedzona, czy coś. W wieku siedemnastu lat spać z misiem? Przestępstwo. Jednak mnie nie obchodzi zdanie innych. Misia tego dostałam od mojej najlepszej przyjaciółki na urodziny kilka miesięcy przed tym jak umarła. Powiedziała, że nie ważne co się stanie misiek zawsze będzie ze mną. I tak też zostało, biorę go ze sobą na każdą z podróż i teraz też nie zrobiłam wyjątku.
Wyciągnęłam prawą rękę i zaczęłam na ślepo poszukiwania misia, który jak mi się wydaję leżał obok mnie. Zmiast pluszowej głowy maskotki natknęłam się na jak mi się wydaję... czyjąś dłoń. I to nie była dłoń Casandry. Otworzyłam niepewnie oczy i ujrzałam Zayna, który smacznie chrapał przytulając mojego misiaka. Miał na sobie tylko spodnie od dresu co bardzo mnie zdziwiło, ale nie powiem - bardzo mi się pobało. Postanowiłam ogarnąć całą sytuacje i dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi, więc zaczęłam lekko potrząsać chłopaka szeptając przy tym jego imię. Ten po chwili z niechęcią otwarł oczy i widząc mnie przetarł je.
- Co ty tutaj robisz? - spytałam próbując nie zwracać uwagi na goły tors chłopaka, który tak cholernie mnie rozpraszał.
- Lou i Cassie bardzo zależało być razem w namiocie, więc nie miałem wyjścia. - odparł zaspanym głosem i poprawił kosmyk włosów, który niesfornie opadał mu na czoło.
- No tak, że ja się wcześniej nie domyśliłam. Tylko mogliście mnie o tym poinformować- powiedziałam przewracając oczami. Ciekawe, czy w ich namiocie wydarzyło się coś o czym jak mi się wydaję powinnam wiedzieć. Jeśli tak to dowiem się o tym prędzej, czy później więc właściwie nie ma się o co martwić.
- A teraz proszę cię, chodźmy spać dalej. - wyjęczał chłopak i spojrzał się na mnie błagalnym wzrokiem. Nic na to nie odpowiedziałam, tylko położyłam się plecami do Zayna lekko zdezorientowana całą sytuacją. Ten przybliżył się do mnie i przytulił w talii od tyłu. Uśmiechnęłam się pod nosem, złapałam go za rękę, która aktualnie spoczywała na moim brzuchu i zamknęłam oczy. Tak na prawdę, to ja nie mam pojęcia co teraz będzie. Po wczorajszym pocałunku w jeziore Zayn nie poruszył tematu " nas " ani razu, co przyznam trochę mnie martwi. Może on po prostu traktuje to jak jednorazowy wybryk? Mam nadzieję, że nie bo jeśli by tak było to chyba bym popadła w depresję. Bardzo mi na nim zależy i bardzo chciałabym z nim... być? Gdyby kilka tygodni temu powiedziałby mi ktoś, że się zakocham wyśmiałabym go. Wtedy nie wieżyłam w taką fikcję jak miłość. Chociaż, czy w ogóle można to nazwać zakochaniem? To chyba nie możliwe, że przez raptem tydzień można się w kimś zakochać. Zauroczenie też raczej nie, to coś silniejszego, potężniejszego. Mam nadzieje, że nasza sytuacja wkrótce ulegnie wyjaśnieniu i nie będę już musiała się niepotrzebnie zamartwiać.
Otwarłam leniwie powieki i jeszcze przez chwilę nie kontaktując rozejrzałam się w około. Leżałam w takiej samej pozie jak zasypiałam kilka godzin temu. Zayn smacznie spał z lekkim uśmiechem na twarzy nadal mnie czule przytulając. Wydostałam się z jego objęć starając się przy tym go nie obudzić, jednak nie udało mi się i roztargniony chłopak już za chwilę przecierał oczy z zniesmaczoną miną.
- Śpij dalej. - rzuciłam i pocałowałam go delikatnie w policzek. Ten uśmiechnął się i opadł na poduszkę łapiąc w objęcia mojego misia, który leżał niedaleko. Postanowiłam, że pójdę sprawdzić, czy wszyscy nadal śpią, bo ja już raczej nie zasnę. W sumie to z pewnością śpią, bo gdyby tak nie było na zewnątrz panowałby już rozgarbiasz, a z tego co słyszę jest cisza jak makiem zasiał. Raz po raz słychać śpiewy jakiś ptaków i cykanie koników polnych. Wyciągłam bluzę z torby która leżała na wyciągnięcie mojej ręki. Do kieszeni wsadziłam telefon i przy okazji sprawdziłam godzinę. Była 12:17, czyli już popołudnie. Wyszłam po cichutku z namiotu i rozciągnęłam się, ponieważ spanie w namiocie, mimo że na kilku kocach i w śpiworze nie należy do najwygodniejszych. Pogoda była piękna. Niebo miało kolor błękitu i nie było na nim ani jednej chmurki. Słońce, które akurat było wysoko nademną posyłało ciepłe promyki w moją stronę. Przymrużyłam oczy i zauważyłam, że w pobliżu jeziora siedzi... na pierwszy rzut oka to był Harry, ale nie byłam pewna, ponieważ smugi słońca uniemożliwiły mi widzenie czegokolwiek. Ruszyłam w stronę, gdzie znajdował się chłopak i już po chwili stałam kilka metrów od niego. Miałam rację, że to był Harry. Siedział i bawił się rysując jakieś wzorki na piasku. Wydawało mi się, że był myślami zupełnie w innym świecie. Stanęłam tuż przy nim i powiedziałam lekko ściszonym głosem:
- Nie przeszkadzam? - chłopak lekko się zmieszał i pokiwał przecząco głową. Usiadłam po turecku i wlepiłam wzrok w błyszczące jezioro. Wiedziałam, że Harold przez cały czas się na mnie gapi, jednak próbowałam nie zwracać na to uwagi.
- Czemu nie śpisz? - spytał poprawiając grzywkę.
- Jakoś tak wyszło. Z resztą jest już dość późno, przecież nie można marnować tak pięknego dnia. - odparłam uśmiechając się szeroko w stronę chłopaka na co ten się lekko zarumienił i odwrócił wzrok. - Jak długo tu siedzisz? - palnęłam chcąc przerwać krępującą sytuację.
- Nie wiem. Straciłem rachubę czasu. - odparł wzruszając ramionami. Po tej krótkiej odpowiedzi nastała niezręczna cisza. Chłopak wpatrywał się we mnie, a ja nie wiedząc co robić zaczęłam bawić się kosmykiem włosów. Raz na niego zerknęłam, jednak natychmiast spuściłam wzrok. Przez tą krótką chwilę zdążyłam wyczytać z jego oczu, że nadal coś do mnie czuje. Z resztą wszystko by na to wskazywało... ta wczorajsza scena przy ognisku, kiedy wpatrywał się we mnie śpiewając tekst piosenki " More Than This " i w ogóle wszystko. Przez cały czas starał się mnie unikać. Przecież nie miało tak być. Mieliśmy zacząć od nowa, miał się we mnie odkochać! Łatwo powiedzieć. Ja na prawdę nie chcę go ranić, ale w tej sytuacji jestem zmuszona to robić. Zdecydowanie większa więź połączyła mnie z Zaynem, tak ma zostać i już. Jeśli będę pewniejsza co do tego, że Harry nadal coś do mnie ma porozmawiam z nim w cztery oczy i wszystko wyjaśnię, raz na zawsze. Mam nadzieję, że w tedy zrozumie, poszuka sobie kogoś innego i zapomni o mnie. Tak po prostu.
Wpadłam nagle na genialny pomysł. Wstałam z miejsca, oczepałam spodnie i powiedziałam z wymuszonym uśmiechem:
- Chodź. Obudzimy ich. - po czym poszłam szybkim marszem w stronę naszej tymczasowej " kuchni " i wzięłam do ręki jakąś łyżkę i przykrywkę od garnka. Harry patrzył na mnie lekko zdezorientowany niewiedząc o co chodzi. Nic nie powiedziałam tylko zaczęłam z całej siły walić łyżką o przykrywkę co dawało przeraźliwy hałas. I oto mi chodziło.
- Wstajemy! Dość tego leniuchowania! - krzyczałam chodząc od jednego namiotu do drugiego. Pierwszy na zewnątrz pojawił się Niall. Wyglądał jak wampir, który po kilkunastu latach wyszedł ze swojej trumny i zobaczył słońce. Po chwili widziałam już Danielle i Liama, którzy też jak na razie nie funkcjonowali prawidłowo oraz Casandrę i Louisa uśmiechniętych od ucha do ucha. Chyba nie chcę wiedzieć, co działo się w ich namiocie podczas gdy wszyscy słodko chrapali. Nialler spojrzał na mnie zezłoszczony i wyjęczał zaspanym głosem:
- Megan ostrzegam cię. Albo będziesz cicho, albo za chwilę coś ci zrobię. - uśmiechnęłam się sztucznie, podeszłam do niego i jak tylko najmocniej umiałam, kilka milimetrów od ucha blondaska uderzyłam łyżką o przykrywkę, co spowodowało to, że chłopak o mało się nie przewrócił. Nagle z namiotu obok wyszedł Zayn i lekko zdenerowowany odparł :
- Pali się czy co?!
- Nie, Megan po prostu ma coś z głową. - wtrącił się Niall pokazując, że jestem stuknięta.
- Horan, jeszcze jedno słowo, a tak cię kopnę w tyłek, że wylądujesz najbliżej na księżycu! - powiedziałam złowrogo na co ten przesłał mi buziaka i rzekł:
- Też cię kocham. - przewróciłam tylko oczami i wystawiłam język w jego stronę. Podeszłam do mojego namiotu w celu znalezienia jakiś ciuchów, w których wyglądałabym jak człowiek, ponieważ te dresy które aktualnie miałam na sobie nie były dość atrakcyjne. Zayn siedział w środku, przyglądał się w lusterku i próbował ułożyć włosy.
- Jest dobrze. - rzuciłam krótko i zaśmiałam się pod nosem. Uklęknęłam przed moją walizką i zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego na dzisiejszą pogodę. Po krótkim zastanowieniu wybrałam obcisłą, kremową bluzkę na ramiączkach i spódniczkę przed kolana w odcieniu brzoskwiniowym. Do tego czarne baleriny i będzie jak znalazł. Malik nadal siedział w namiocie i przyglądał mi się z zaciekawieniem. Spojrzałam na niego i wzskazałam palcem, że ma opuścić miejsce w którym akurat się znajdowaliśmy. Chłopak nie zareagował, więc powiedziałam:
- Chcę się ubrać.
- Z chęcią popatrzę. - odpowiedział z cwaniackim uśmiechem unosząc brwi do góry.
- Wyjdź. - rzuciłam uśmiechając się sztucznie.
- A dostane buziaka? - powiedział pytającym głosem Mulat robiąc minę smutnego pieska.
- Nawet dwa. - odparłam śmiejąc się pod nosem i msnęłam go delikatnie dwa razy w policzek.
- Megan, my nie jesteśmy w przedszkolu. - przewrócił oczami . - Tutaj - oświadczył Zayn wskazując palcem na swoje usta.
- Wyjdź. - powiedziałam, nadal chichrając się jak głupia.
- Jesteś tego pewna ? - zapytał z powagą w głosie.
- Tak, wyjdź bardzo cię... - nie dokończyłam, ponieważ Zayn rzucił się na mnie i zaczął łaskotać. Cholera jasna, skąd on wiedział że ja tego nie nawidzę? Śmiałam się jak jakaś wariatka i rzucałam się po całym namiocie krzycząc, że ma mnie puścić, jednak ten nie reagował na moje proźby i nadal mnie gilgotał. Kiedy znaleźliśmy się w dość krępującej pozycji, bo akurat chłopak leżał na mnie, a nasze nosy się stykały w dziwny sposób, Zayn spojrzał się mi głęboko w oczy i powiedział z iskierką w oku:
- To jak? Dostanę tego buziaka, czy mam kontynuować? - zrezygnowana stwierdziłam, że nie mam wyjścia i przybliżyłam się bardzo blisko mojego " napastnika " . Nasze usta dzieliły milimetry, aż w końcu się ponownie spotkały. Czułam jego oddech na swoim policzku, co jeszcze bardziej powodowało, że rozpływałam się i przestałam funkcjonować jak normalny człowiek. Dobrze, że akurat byłam w pozycji leżącej, ponieważ wydaję mi się, że gdyby było inaczej moje nogi odmówiłyby mi posłuszeństwa i z nadmiaru emocji przewróciłabym się. Nadal całując chłopaka, wplotłam palce w jego włosy. Niewinny buziak ponowie przerodził się w namiętny pocałunek i wtedy wiedziałam już, że uczucie które darze Malika to miłość. Nigdy, z nikim nie czułam się tak bezpiecznie i miło jak z nim. ' Chwilo trwaj ' - pomyślałam.
Po kilku minutach odkleiliśmy się od siebie, jednak cały czas wpatrywaliśmy się wzajemnie w nasze oczy. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem i nie wiedząc co powiedzieć palnęłam:
- To teraz już mogę się ubrać? - na co chłopak się zaśmiał, dał mi buziaka w czoło i posłusznie opuścił pomieszczenie w jakim się znajdowaliśmy. Zrzuciłam z siebie dresy i jeszcze lekko zdruzgotana całą sytuacją, w szybkim tempie, bojąc się aby nikt nagle nie wtargnął do namiotu założyłam wcześniej przygotowany zestaw. Postanowiłam, że włosy zepnę w wysokiego kucyka i tak właśnie zrobiłam. Żeby zakryć moje małe niedoskonałości na twarzy, nałożyłam trochę podkładu, a aby dodać sobie uroku rzęsy pomalowałam tuszem pogrubiającym. Na koniec nałożyłam na usta trochę błyszczyku malinowego, a na oczy założyłam moje ulubione ray bany. Z uśmiechem na ustach opuściłam namiot, a kiedy wyszłam na moim polu widzenia od razu ukazała się Casandra, która zmierzała w moją stronę. Zrobiłam cwaniacką minę i rzekłam:
- Jak tam wrażenia po upojnej nocy z Louisem? - na co ona zrobiła duże oczy i lekko się zarumieniła.
- Nie było nic oprócz całowania i przytulania. Przysięgam. - odparła z ogromnym uśmiechem na ustach.
- Coś ci nie wierzę... - powiedziałam unosząc brwi do góry.
- A jak tam wrażenia po upojnej nocy z Zaynem? - zapytała chcąc zmienić temat.
- Zorientowałam się, że jest w moim namiocie nad ranem. Więc nici z kochania się w świetle gwiazd i blasku księżyca. - zażartowałam, na co Cassie zareagowała śmiechem.
- Dobra, przesuń się. Muszę się iść ubrać, bo wyglądam w tych dresach jak w jakimś worku. - wysyczała przewracając oczami. Wzruszyłam ramionami i poszłam w stronę Liama, który siedział zadowolony przy plastikowym stole i zajadał się dwupiętrową kanapką, którą jak mi się wydaję przygotowała mu Danielle. Dziewczyna o bujnych lokach krzątała się w tymczasowej " kuchni " i przygotowywała właśnie śniadanie dla wszystkich.
- Dzień Dobry. Jak tam? - rzuciłam w stronę tej dwójki.
- Spanie w namiocie nie należy do najwygodniejszych. - odparła Danielle z zniesmaczoną miną.
- Nawet ze mną?! - zapytał oburzony Liam. Dziewczyna zachichotała w tym samym momencie co ja i przesłała mu buziaka. - A u ciebie jak tam? - powiedziała pytającym głosem jednocześnie podając mi talerz z dwuma kanapkami.
- Dziękuję. - odparłam i uśmiechnęłam się. - U mnie w porządku. - odpowiedziałam na wcześniej zadane pytanie i zaczęłam konsumować posiłek przygotowany przez Danielle. Po chwili zauważyłam Nialla, Harrego, Zayna, Louisa i Casandrę zmierzających w naszą stronę. Czyli właściwie już byliśmy w komplecie. Horan oczywiście pierwszy rzucił się na kanapki i zaczął się nimi opychać do granic możliwości.
- Powiem wam, że głodny jestem. - powiedział Nialler przerywając ciszę, która panowała od dobrych kilku minut. Cała siódemka wraz ze mną leżała na plaży i wygrzewała się w ciepłych pormieniach słonecznych. Podniosłam głowę, która aktualnie spoczywała na klatce piersiowej Zayna i spojrzałam się ze zdziwioną miną na blondaska.
- 2 godziny temu zjadłeś 7 kanapek. - skwitowałam i przewróciłam oczami.
- No właśnie. 2 godziny temu. To dużo. - powiedział wzruszając ramionami. - Megaaaaan ... - zaczął przeciągając.
- Spadaj, radź sobie sam. - wtrąciłam się śmiejąc się pod nosem. Głowę zpowrotem położyłam na tors Malika, spuściłam okluary na nos i dalej rozkoszowałam się słońcem, które bardzo mocno grzało.
- Danielleeee... - Niall kontynuował poszukiwanie swojej ofiary.
- Nie. - odparła dziewczyna i wróciła do obściskiwania się z Liamem.
- Casaaaaaaaandra... - blondasek zaczął wymawiać kolejne imię, robiąc przy tym słodkie oczka.
- Co ja fundacja charytatywna? Sam sobie radź. - warknęła blondynka. Zdenerwowany chłopak wstał i powiedział poważnym tonem.
- Jeszcze zobaczymy. - i ruszył w stronę miejsca, w którym aktualnie znajdowało się jedzenie. Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Lou który bawił się aktualnie jednym z kosmyków długich blond włosów Casandry pytającym głosem powiedział:
- Co dzisiaj robimy?
- Wy nie wiem. Ja zabieram Megan na spacer po lesie. - odparł Zayn i uśmiechnął się cwaniacko.
- Nic o tym nie wiem. - stwierdziłam zerkając kątem oka na Mulata.
- To już wiesz. - rzekł i pstryknął mnie w nos. Spacer po lesie. Mmm, brzmi romantycznie. Może w końcu wydarzy się coś o czym marze. No wiecie, chodzi mi o to, że może w końcu Zayn wyzna mi miłość czy coś z tych rzeczy. Bardzo bym tego chciała. Właściwie, to gdyby coś takiego miała miejsce, na pewno nie wiedziałabym co zrobić, ręcę zaczęłyby mi się trząść i zrobiłabym się czerwona jak burak. Ironia losu, ale trudno, przecież musiałabym się jakoś ogarnąć i powiedzieć mu, że też go kocham. Kurde, nic nie wiem, a już przewiduję scenariusze. Jestem głupia.
- Danielle słonko, co powiesz na romantyczną kolację w świetle księżyca i spacer? - powiedział nagle Liam unosząc cwaniacko brwi do góry.
- Jeśli sam przygotujesz tą kolację to z chęcią. - odparła dziewczyna i uśmiechnęła się sztucznie.
- Dobra. Zostańmy przy spacerze. - wyjęczał Liam na co wszyscy zareagowali śmiechem.
- Lou, dlaczego ty do mnie nie mówisz "słonko"? - jęknęła Cassie i spojrzała smutnymi oczami na Tomlinsona.
- Słoneczko, kwiatuszku, kochanie, gwiazdeczko moja najpiękniejsza... - zaczął Louis i pocałował dziewczynę w usta.
- Darujcie sobie. - wtrącił się Harry, który aktualnie siedział na jednym z leżaków i czytał jakiś magazyn z Adele na okładce.
- Ktoś tu jest zazdrosny... - skwitował Liam, na co Harry tylko się zaśmiał i popukał się w głowę, co miało mówić chyba, że Li jest stuknięty. Nagle do towarzystwa dołączył Nialler z paczką żelków i powiedział radosnym głosem:
- Ja mam żelki haribo, a wy nie. - Casandra zrobiła oczy jak 5 złotych i spojrzała się na blondaska błagalnym wzrokiem.
- Daj mi jedną. - rzuciła uśmiechając się nienaturalnie.
- A co ja jestem? Fundacja charytatywna? - powtórzył z zadowoleniem słowa, które Cassie wypowiedziała wcześniej i wystawił język w jej stronę. Dziewczyna przewróciła oczami i wróciła do migdalenia się z Louisem. ' Z kim ja żyję ?! ' zadałam sobie w podświadomości pytanie i uśmiechnęłam się od ucha do ucha nadal wygrzewając się w gorączych promieniach słonecznych.
- Megaaaaaaaaaaaaaaaaaaan! - usłyszałam głos Zayna dobiegający zza namiotu.
- No już idę. - powiedziałam wkładając do ucha kolczyk w kształcie małej różyczki.
- Tak samo mówiłaś 10 minut temu. - odparł zrezygnowany chłopak. No co? Przecież nie mogę iść na spacer, który może okazać się najważniejszym w moim życiu w jakimś dresie i podartych trampkach. Ale przecież nie powiem mu tego. Na tą okazję postanowiłam, że ubiorę czarne rurki, obcisłą bokserkę w kolorze mięty i tego samego koloru trampki. Do tego kilka ozdób i chyba będzie okej. Jednakże jeśli się okaże, że to miał być zwykły spacer, wyjdę na idiotkę, bo kto normalny stroi się do lasu? No coż, najwyżej. Wypiłam łyka wody, która walała się po namiocie, żeby ostudzić swoje emocje, ponieważ w tej chwili sięgały one szczytu. Wzięłam dwa głębokie oddechy i wyszłam z pomieszczenia w którym aktualnie się znajdowałam. Od razu zauważyłam Zayna, który stał oparty o jedno z drzew i nerwowo poprawiał włosy. Stwierdziłam, że to jego nawyk kiedy się denerwuje, tak samo jak moje przygryzanie wargi. Czyli coś musi być na rzeczy, bo przecież nikt nie denerwuje się bez powodu. Podeszłam do niego i starając się uśmiechnąć powiedziałam:
- To idziemy? - ten tylko złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę jednej z dróżek prowadzącej do lasu. Szliśmy już którąś minutę nie odzywając się do siebie ani słowem, jednak nadal trzymając się za ręcę. Uśmiechałam się do siebie jak głupia, zastanawiając się co za chwilę się zdarzy. W pewnym momencie Malik zatrzymał się, obrucił się w moją stronę , złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Poczułam jak moje serce zaczyna mocniej bić i bałam się, że za chwilę wyrwie się z mojej piersi i wyskoczy na zewnątrz. Chłopak wpatrywał się w moje oczy i wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Postanowiłam trochę mu pomóc i powiedziałam nieśmiale :
- Jest jakiś powód dlaczego zabrałeś mnie na ten spacer ? - chłopak przygryzł dolną wargę i uśmiechnął się delikatnie.
- Właściwie to tak... - wydukał i spuścił głowę w dół. - No bo ja... - wyjęczał. - Ugh, powiem prosto z mostu. Zakochałem się w tobie. - powiedział w końcu co spowodowało ogromny uśmiech na mojej twarzy. Dostałam napadu gorąca i modliłam się, żeby nie zemdleć z nadmiaru emocji. Eee... no to chyba pora żebym ja coś powiedziała. Tylko co ja mam mu powiedzieć? No jak co? Prawdę.
- Ja... ja też się w tobie zakochałam. - odparłam wpatrując się w czubki swoich butów. Zerknęłam kątem oka na Zayna, a ten jakby odetchnął z ulgą. Złapał mój podbródek, tak że byłam zmuszona patrzeć w jego piękne czekoladowe oczy i pocałował mnie namiętnie w usta. Odwzajemniłam pocałunek i poczułam się najszczęśliwszą osobą na całej kuli ziemskiej. Teraz, po tych wsyzstkich przykrościach, które spotkały mnie wcześniej wreszcie czuję się szczęśliwa. Tylko jeszcze jedno nie dawało mi spokoju. Chyba powinnam powiedzieć Zaynowi o tym, że Harry wyznał mi tak jakby miłość. Jeśli mamy być razem, to przecież w związku najważniejsza jest szczerość. Prawda, wcześniej nie wierzyłam w zakochania i tym podobne, ale wiem przecież na czym polega bycie razem. Odkleiłam się od chłopaka i rzekłam:
- Tylko powinieneś o czymś wiedzieć. Harry... No bo on... - zaczęłam się jąkać.
- Coś nie tak z Harrym? - zapytał Zayn z wyraźnym zdziwieniem.
- Nie, nie. Tylko... Harry po prostu niedawno powiedział mi, że się we mnie zakochał. Ale ja wytłumaczyłam mu, że czuję coś do ciebie i nie chcę się z nim wiązać, czy coś z tych rzeczy. Jednak gdy dzisiaj z nim rozmawiałam... On chyba nadal coś do mnie czuje. - wydusiłam z siebie to w końcu ledwo co klejąc słowa i spojrzałam na Malika. Ten uśmiechnął się i rzekł:
- Wiesz... Harry jest z akurat tych osób które często się zakochują. Jeśli można to w ogóle nazwać zakochaniem. Moim zdaniem jest to po prostu potrzeba posiadania dziewczyny. Nie, żebym go stawiał w jakimś złym świetle... Harold jest na prawdę świetnym chłopakiem, tylko po prostu lubi się bawić i moim zdaniem jeszcze nie jest gotowy na stały związek. - skwitował Zayn i ponowie chciał mnie pocałować, jednak ja go delikatnie od siebie odepchnęłam i westchnęłam mówiąc :
- Tylko, że mi jest go strasznie żal. Nie lubię ranić ludzi... W sumie to nikt tego nie lubi, ale mnie to na prawdę boli.
- Hmm... W takim razie jak wrócimy do domu, zaczynamy akcję " Znajdź dziewczynę Harremu " . Co ty na to? - powiedział cwaniackim głosem Malik.
- Wydaje mi się, że sam powinienen sobie ją znaleźć, ale w sumie czemu nie możemy mu pomóc? - odparłam z wyraźnym zadowoleniem w głosie. - Ale wiesz, jak będziemy szukać dziewczynę Harremu, to Niallowi też by wypadało. No wiesz... z jedzeniem na randkę nie pójdzie. - dokończyłam i zaśmiałam się.
- Zdziwiłabyś się. - stwerdził Zayn i zamyślił się przez chwilę.
- Ale ja mówię na serio. - mówiłam nadal śmiejąc się jak głupia.
- Dobra. Znajdziemy dziewczynę Harremu, znajdziemy dziewczynę Niallowi, znajdziemy dziewczynę nawet naszemu bezzębnemu sąsiadowi po czterdziestce z łysiną na głowie i przerażającym włąsem, który ma chyba z 20 centymetrów, ale proszę cię, weź mnie w końcu pocałuj, bo już nie mogę wytrzymać. - odparł Zayn i przyciągnął mnie do siebie. Tym razem nie protestowałam i pocałowałam mojego... chłopaka?
- Kocham cię Megan. - wyszeptał nagle i wrócił do całowania. Tak, mojego chłopaka. Wreszcie mogę tak o nim powiedzieć.
- Też cię kocham. - skwitowałam i uśmiechnęłam się. - Tylko gdzie my właściwie jesteśmy? - zadałam to pytanie rozglądając się do okoła. Nie widziałam już nic poza drzewami. Dróżka którą dotąd szliśmy kończyła się za kilka kroków.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedział śmiejąc się.
- Fajnie. Jesteśmy w lesie, zaraz zrobi się ciemno i nie wiemy gdzie jesteśmy. No wręcz słodko. - syknęłam i skrzyżowałam ręcę na klatce piersiowej.
- Nie martw się skarbie, ze mną nic ci nie grozi. - powiedział pewnym głosem i przytulił mnie czule. Westchnęłam tylko i również go przytuliłam.
- A powiedz mi tylko... Czy w lesie są nietoperze? - zapytał nagle z lekkim przerażeniem w oczach.
- Nietoperze, pająki i wampiry. - wysyczałam ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- To może chodźmy jednak poszukać wyjścia z tego gąszczu... - odparł Zayn i pociągnął mnie za rękę w stronę którą szliśmy wcześniej.
Dziękuję za wyświetlenia i komentarze, jesteście genialni <3 No to cześć kochani . Boże wreszcie dodaję ten rozdział <3 Czy mi wyszedł to ja nie wiem, zawsze jestem zdaniem, że mogło być lepiej :) Kurde, przepraszam że tak długo nie dodawałam, ale te 2 tygodnie były pełne niemiłych niespodzianek :c szczęście w nieszczęściu po prostu . Nie będę się wdrążać w szczegóły, ale na prawdę nie miałam głowy do pisania. Teraz jeszcze święta były i w ogóle mnie prawie w domu nie było. Ale kiedy zorientowałam się, że dobiłam do 10 tysięcy wyświetleń - pomińmy to, że już jest 12 O.o - i zobaczyłam te wszystkie miłe komentarze to postanowiłam, że czas spiąć poślady i wziąć się za pisanie. Tak więc napisałam i jest. Ogólnie to pod poprzednim rozdziałem kilka z was pisało, że mnie kocha. Ja też was kocham miśki i nawet nie wyobrażacie sobie jak mocno <3 Pod porzednim rozdziałem również, niektórzy mówili, że woleliby żeby główna bohaterka była z Harrym. Wybaczcie kochani, ale ja postanowiłam w głównej mierze pisać o Zaynie. Jednak zastanawiałam się nad tym, czy nie wprowadzić małego wątku o Niallu ? :> ale to później. I o Harrym też, żeby to opowiadanie było o wszystkich chłopcach, a nie tylko o jednym wybranym. Co wy na to? W wolnej chwili do bohaterów dodam Casandrę , więc możecie zaglądać i sprawdzać :) Oceniajcie rozdział w komentarzach. Wam to zajmnie kilka sekund, a dla mnie znaczy tak wiele <3
niedziela, 25 marca 2012
8 . Kiedy mnie całujesz, świat się zatrzymuje.
CASANDRA
Szliśmy już którąś godzine z kolei wąskimi uliczkami w parku nad Tower Bridge jednocześnie trzymając się za ręcę. Wiem, że to może brzmieć dziwnie, bo przecież znamy się dopiero jeden dzień, ale w tym jednym dniu z Louisem połączyła mnie ogromna więź. Nigdy nie poznałam osoby tak nabuzowanej pozytywną energią. Można powiedzieć, że wręcz zarażał wszystkich optymizmem, co nie powiem bardzo mi imponowało. Zabawny, miły, opiekuńczy, przystojny a za razem inteligentny - chłopak ideał możnaby powiedzieć. Do tego miał tak śliczne, zielone oczy, które hipnotyzowały mnie z każdą sekundą coraz bardziej. Lubiłam go jako normalnego chłopaka, a nie Lousia Tomlinsona członka zespołu One Direction. Kiedy rozmawialiśmy, tematy nam się nie kończyły, z czego bardzo się cieszę, bo nie miały miejsca te krępujące chwilę ciszy, których tak bardzo nie lubię. W mojej głowie roiło się od pytań w których szukałam odpowiedzi co do niego czuję. Zakochanie? Wydaje mi się, że to jak na razie za dużo powiedziane, bo przecież nie można stwierdzić, że się w kimś zakochało po kilku godzinach znajomości. Miłość od pierwszego wejrzenia? Nie wierzę w te bajki. Zauroczenie? To też raczej nie jest trafne słowo do opisania moich uczuć. Z resztą ja sobie robię tutaj jakieś nadzieję, a może tak na prawdę on nic do mnie nie ma? Nie. To by zaprzeczało wszystkiemu co miało miejsce do tego czasu. To trzymanie się za ręcę, niewinne spojrzenia... Cholera, nie wiem co mam zrobić. Powinnam dowiedzieć się na czym aktualnie stoję, a nie robić sobię nadzieję i jeśli okaże się, że pójdzie nie tak jak to sobie wymarzyłam leżeć w łóżku zatapiając się w hektolitrach wylanych łez. To najgorsze co mogłoby mnie spotkać. Ale przecież nie zapytam go. Nie należę do tych osób, które potrafią tak po prostu ' walić z mostu ' . Kiedy mam coś komuś ważnego do powiedzenia, zawsze przed snem układam sobie jak mniej więcej miałoby to wyglądać, często myślę sklejając słowo w słowo to co miałabym powiedzieć. Na końcu i tak panikuję i uciekam wściekając się na siebie. Więc teraz nie mogę tak po prostu zapytać, czy Louis Tomlinson coś do mnie czuję. Nie, to by było kompletnie nie na miejscu.
Byliśmy już coraz bliżej kamienicy, w której mieszkam kiedy dotarło do mnie, że przecież on nie może się dowiedzieć o moim ojczymie i matce alkoholikach. Na pewno by się speszył i odwrócił ode mnie. Tak było za każdym razem, kiedy chłopak na którym mi zależało został pionformowany o mojej rozdzinie. Z resztą warunki w których mieszkam... Nie mogłabym tak po prostu zaprosić go na herbatkę. Przeraziłby się, uciekłby i tak skończyłaby się ta bajka.
- Słuchaj. Wracaj już do domu, zimno się robi. Nie chciałabym, żebyś się przeziębił czy coś w ten deseń. Do domu mam kawałek, więc sama dojdę. - rzuciłam nagle, przerywając przemyślenia.
- Ale miałem odprowadzić cię pod same drzwi. Tak robią dżentelmeni. - odparł z cwaniackim uśmiechem na twarzy Louis.
- Już samo to, że chciało ci się przejść ze mną pół miasta świadczy o tym, że jesteś dżentelmenem. - powiedziałam puszczając oczko w jego stronę.
- No okej, okej. Jak tam sobie chcesz. Nie będę się wykłócał, bo i tak na końcu wyjdzie na twoje. - syknął brunet z przekąsem. Uśmiechnęłam się delikatnie i stałam wpatrując się w czubki swoich butów.
- Dziękuję. - skwitowałam niepewnie po chwili ciszy. Zastanawiacie się pewnie za co mu dziękowałam. Otóż dziękowałam mu za to, że pozwolił mi się poznać, że mnie odprowadził, że mogłam bardzo miło spędzić z nim czas i dziękowałam mu przede wszystkim za to że był. Tak po prostu.
- Nie dziękuj tylko mnie w końcu pocałuj. - odparł Louis wpatrując się we mnie. Nogi się pode mną ugięły. Uniosłam głowę do góry z lekkim zdziwieniem. Lou coraz bardziej przybliżał swoją twarz do mojej, nasze usta dzieliły milimetry, kiedy w końcu się zetknęły. To co się wtedy wydarzyło, było odpowiedzią na wsyzstkie pytania, które kilka minut wcześniej powstały w mojej głowie. Mogłabym powiedzieć, że byłam najszczęśliwszą osobą na ziemi. Byłam? Jestem. Po jakimś czasie oderwałam się od ust bruneta i uśmiechnęłam się nieśmiale.
- Jesteś niesamowita. - rzekł chłopak co spowodowało ogromny przypływ rumieńców na mojej twarzy. Nigdy tego nie lubiłam, to było coś strasznego, uwieżcie mi.
- Ja.. ja nie wiem co powiedzieć. - wydukałam.
- Nic już nie mów. - odparł Lou nadal wpatrując się we mnie. Nie miałam pojęcia co zrobić. Te emocje, które we mnie siedziały po prostu zmniejszyły mój mózg do wielkości orzeszka. Lekko spanikowana musnęłam chłopaka w policzek i okręcając się na pięcie ruszyłam w stronę kamienicy.
- Ej! Dasz mi przynajmniej swój numer? - usłyszałam głos. Uśmiechnęłam się radośnie i wróciłam do chłopaka. Wzięłam jego telefon i wpisałam numer. Louis zrobił to samo z moim telefonem i oddał mi go posłusznie.
- Pa. - rzuciłam krótko przesyłając mu buziaka w powietrzu. Chłopak udał, że go złapał i włożył do kieszeni. Widok ten był przekomiczny, więc oczywiście nie obyło się bez wybuchu śmiechu. Czuję, że teraz będzie lepiej. Czuję, że to początek czegoś nowego.
MEGAN
Weszłam do pokoju lekko nieogarnięta, nie mając pojęcia co ze sobą zrobić. To co się dzisiaj stało musi pozostać między mną, a Harrym. Jeśli Zayn by się dowiedział, na pewno zrobiłoby mu się przykro. A może nie? Może tak na prawdę on nic do mnie nie czuje i jestem mu obojętna. Jeśli to prawda to byłby to ogromny cios. Nie powiem, bardzo mi na nim zależy, a przez tą całą sytuacje z Harrym wszystko jeszcze bardziej się pokomplikowało. Jestem tutaj kilka dni, a w moim życiu miało miejsce już tyle przedziwnych rzeczy. A jeśli to jest sen. Jeśli za chwilę obudzę się w moim pokoju w New Jersey i uświadomie sobie, że to wszystko tak na prawdę było tylko wymysłem mojej wyobraźni... Uszczypnęłam się, żeby roztrwonić moje wątpliowści i okazało się, że to jednak rzeczywistość. To chyba dobrze... no właśnie - chyba.
Moje przemyślenia przerwał mi dźwięk dzwonka mojego telefonu, który jak mi się wydaje wyłączyłam. A może nie? Ja już mam jednak sklerozę. Na wyświetlaczu pojawiło się imię ' Casandra ' , więc bez większego zastanowienia nadusiłam na zieloną słuchawkę.
- Pocałował mnie !!!! - wykrzyczała chyba jak najgłośniej umiała blondynka. Krzyk tak mnie zdruzgotał, że na początku nie miałam pojęcia o co chodzi, kto ją pocałował. Po kilku sekundach, doszło do mnie, że przecież Lou poszedł ją odprowadzić. Ha, wiedziałam że to się tak skończy. Mówicie mi mistrzu.
- Żartujesz ? - powiedziałam z entuzjazmem w głosie.
- Nie !!! Mówię jak najbardziej poważnie. Przecież w takich sprawach się nie żartuje. Mówię ci, to było takie romantyczne. Opowiem ci jutro, bo mam nadzieję że się spotkamy. Kurde Megan, chyba się zakochałam. - mówiła jak katarynka Cassie, kwitując na końcu. Ostatnie zdanie przez nią wypowiedziane spowodowało u mnie ogromny uśmiech na twarzy.
- Jeśli tak, to mam dla ciebie świetną wiadomość. Jutro jedziesz ze mną i z zespołem na wakację pod namiot. - wypowiedziałam cwaniackim głosem.
- Że co proszę? - spytała z niedowierzaniem.
- To co powiedziałam. - rzuciłam.
- O mamo. To super. Cholera, dopiero teraz mi mówisz? Nie zdążę się spakować. - stwierdziła ze zdenerowowaniem w głosie Casandra.
- Jedziemy pod namiot chciałabym przypomnieć. Wystarczy ci strój kąpielowy, jakieś dresy i majtki na przebranie. - mówiłam chichocząc.
- Okej, okej. Jutro po południu do was wpadnę, nie musice po mnie przyjeżdżać. A teraz wybacz, ale muszę ogarnąć jakąś dużą torbę, w którą mogłabym się spakować. - powiedziała i zakończyła połączenie telefoniczne. Westchnęłam głośno i wybuchłam śmiechem.
Usłyszałam trzaskanie drzwiami wejściowymi, więc pomyślałam, że to na pewno Louis wrócił. Trzeba iść go poinformować o jutrzejszym wyjeździe i troszkę podpytać. Zeszłam szybkim tempem na dół i zauważyłam Zayna, Liama i Nialla rozmawiającego z Lou. Harrego nie było. Pewnie leży teraz w swoim pokoju i użala się nad sobą. I to przeze mnie , ale co ja poradzę? Nie zmienię swoich uczuć. Nie da rady.
- Poinformowaliście już naszą marchweczkę o jutrzejszym wyjeździe ? - rzuciłam w stronę 4/5 zespołu.
- Czym? - powiedział pytającym głosem Lou. Czyli nie poinformowali.
- Jutro jedziemy pod namiot. - powiedziałam stanowczym głosem uśmiechając się.
- Gdzie? - zapytał z niedowierzaniem.
- No pod namiot. Czy ja mówię nie wyraźnie ? - syknęłam wzruszając ramionami. Brunet nadal lekko nieogarnięty wymienił spojrzenia ze wszystkim chłopakami, a Niall rzekł :
- Tak dokładnie to jeszcze nie wiemy gdzie. Wiesz no, ty się znasz najlepiej na położeniu geograficznym Londynu i okolic, więc pomyślałem, że będziesz miał jakiś pomysł.
- Nigdzie nie jadę. Przecież jutro mieliśmy jechać do studio! - odparł widocznie niezadowolony Tomlinson.
- Casandra też jedzie. - wtrącił się Zayn, mówiąc cwaniackim głosem.
- Wydaje mi się, że znam takie miejsce. - powiedział nagle z uśmiechem na twarzy Louis, na co wszyscy zareagowali śmiechem. - Na wschodnich obrzeżach Londynu jest taka jakby wieś. Tam nikt nie mieszka. Jeździłem tam, kiedy byłem mały z rodzicami. Jest jezioro, las, a obok dużo miejsca, żeby rozstawić namioty. - dokończył.
- Świetnie. - stwierdził Zayn klaskając w dłonie.
- Cassie będzie u nas o 15, bądźcie gotowi. - odparłam i ruszyłam schodami w stronę mojego pokoju. Przechodząc obok drzwi do pokoju Harrego coś mnie tknęło. Pomyślałam, że musimy sobie wyjaśnić tą sytuacje, nie możemy tak tego zostawić, bez dwóch zdań. Myślę, że to nie był dobry moment na tą rozmowę, ale jutro już nie będzie czasu. Podeszłam do drzwi i zapukałam delikatnie. Nie otrzymałam odpowiedzi, więc zapukałam jeszcze raz trochę mocniej.
- Nie wiem kim jesteś, ale jeśli chcesz przeżyć odejdź od drzwi . - usłyszałam zachrypnięty głos Harolda zza drzwi. Nic nie powiedziałam tylko nadusiłam klamkę i weszłam do środka. Harry leżał na łóżku ze złożonymi rękami i wpatrywał się w sufit. Usiadłam niepewnie koło niego i zaczęłam :
- Słuchaj. Moglibyśmy porozmawiać? - chłopak usiadł po turecku i wpatrywał się we mnie.
- Przepraszam cię za to co powiedziałem. Ja ... ja nie wiem co mnie poniosło. - odparł jąkając się.
- Za uczucia się nie przeprasza. - jęknęłam. - Wiesz ... ja chyba wolałabym, żeby zostało tak jak było. Żebyśmy zostali przy stosunkach koleżeńskich. Wydaje mi się, że czuję coś do kogoś innego... Przepraszam, nie chcę cię ranić. - mówiłam ledwo sklejając słowa.
- Czujesz coś do Zayna? - powiedział pytającym głosem Loczek wpatrując się w obraz który wisiał na ścianie.
- To teraz nie ma największego znaczenia. - syknęłam.
- Hmm... ok, nie będę cię naciskał. Może zaczniemy od nowa? Zapomnijmy o wszystkim i zacznijmy jeszcze raz. A więc, jestem Harry. - rzekł podając mi rękę i uśmiechając się przy tym delikatnie. Nie wiem jak on chcę o tym wszystkim zapomnieć. Przecież to na pewno będzie bardzo ciężkie, nie tylko dla niego, ale też dla mnie. Ale mimo wszystko zawsze można spróbować. Wyciągnęłam moją rękę i lekko uścisnęłam jego dłoń uśmiechając się.
- A ja jestem Megan. Miło mi cię poznać Haroldzie. - odparłam puszczając oczko w jego stronę.
- Nie mów tak na mnie. - wywarczał Loczek i walnął mnie poduszką w głowę. Nie byłam mu dłużna i zrobiłam to samo tylko ze sto razy większą siłą. Oboje zaczęliśmy się śmiać, a kiedy udało mi się już uspokoić powiedziałam :
- A tak w ogóle to ja miałam się iść pakować. - wstałam i podrapałam się po głowie jednocześnie poprawiając włosy.
- No tak. Zapomniałbym. Dobry pomysł z tymi namiotami, wreszcie odpoczniemy trochę od tych paparazzi. - odparł z wyraźnym zadowoleniem w głosie.
- Tak tak... to ja już pójdę. - stwierdziłam i opuściłam pokój uśmiechając się szeroko w stronę Hazzy. Będąc już w swoim tymczasowym pokoju odetchnęłam z ulgą, ponieważ cieszyłam się, że sprawa z Harrym tak się zakończyła.
- Cholera Louis! My jedziemy na wieś, a nie na jakiś pokaz mody! - usłyszałam głos jak mi się wydaję Nialla, który dobiegał z kuchni. Postanowiłam sprawdzić co się dzieję i zeszłam schodami nucąc sobie coś pod nosem.
- Co jest ? - rzuciłam stojąc w progu.
- Popatrz tylko! - odpowiedział blondasek wskazując palcem na ogromą walizkę Tomlinsona. Zrobiłam duże oczy i zastanawiałam się co facet mógł spakować do tak wielkiej torby.
- Wzięłem same potrzebne rzeczy. Kilka książek, suszarkę i żel do włosów, laptopa, olejki do opalania, a nawet radio! - powiedział broniąc się Louis.
- Jestem tylko ciekawy gdzie podłączysz tą suszarkę. - do kuchni wtargnął pewnym krokiem Zayn uśmiechając się od ucha do ucha.
- No fakt. O tym nie pomyślałem. - odparł Lou drapiąc się nerwowo po głowie. Nagle do kuchni wszedł Liam z jakąś dotąd nie znaną mi dziewczyną. Przypominała mi trochę tą ze zdjęcia, które stoi u niego w pokoju w pięknie przystrojonej ramce. Tak, ta burza loków - to na pewno Danielle.
- Słuchaj Megan, to jest Danielle, nie miałaś jak na razie przyjemności jej poznać. - odparł Liam przedstawiając mi swoją dziewczynę. Wyglądała ona na bardzo miłą i tak na pewno było.
- Hej, jestem Danielle. - rzuciła w moją stronę uśmiechając się szeroko.
- Jestem Megan, miło mi cię poznać. Dużo o tobie słyszałam. - powiedziałam nieśmiało.
- Ja o tobie również i jestem pełna podziwu, że odważyłaś się sama tutaj przyjechać. - syknęła nadal przyglądając się mi.
- Jakoś tak wyszło... - odpowiedziałam krótko. Konwersacje przerwał nam dzwonek do drzwi. Jest godzina punkt 15, czyli to na pewno Casandra. Lou ruszył jak petarda w stronę drzwi i nawet się nie zorientowałam kiedy zniknął. Usiadłam na blacie kuchennym obok Zayna i wzięłam mu jabłko, które trzymał aktualnie w dłoni.
- Ale ja to chciałem zjeść! - wyjęczał ze smutną minką.
- Też cię lubię Zayn. - powiedziałam z cwaniackim uśmiechem, jednocześnie konsumując gryz jabłka.
- Pst. Tylko lubisz? - wysyczał chłopak krzyżując ręcę na klatce piersiowej.
- Bardzo lubię. - odparłam i dałam mu buziaka w prawy polik. W sumie to sama nie wierze, że to zrobiłam tak bez powodu. Ale co tam.
- I to mi się podoba. - powiedział unosząc prawą brew do góry. W tym samym czasie do kuchni weszła Casandra z wielką walizką trzymająca za rękę Louisa. Harry, który stanął właśnie w progu drzwi zrobił duże oczy i powiedział :
- Ranisz mnie. - na co wszyscy oprócz Hazzy zareagowali śmiechem. - Ja mówię serio. - dokończył poważnym tonem próbując utrzymać powagę, jednak po chwili dołączył do wszystkich i sam zaczął się śmiać.
- Casandra, to jest Danielle. Moja dziewczyna. - powiedział Liam wskazując na mulatkę. - Danielle, to jest Casandra. - dokończył.
- Bardzo miło mi cię poznać. - odparła Cassie i podała dłoń Danielle. - Megan, po co ci taka duża walizka? - zapytała ze zdziwieniem Cassie.
- To nie moja walizka, tylko walizka Louisa. Z resztą wydaje mi się, że twoja jest większa. - parchnęłam z uśmiechem na ustach.
- Pasujecie do siebie. - wtrącił się Liam pijąc sok pomarańczowy z kartonika. Lou lekko się zawstydził i żeby wybrnąć z krępującej sytuacji rzucił :
- To może już jedźmy?
- Myślę, że to dobry pomysł. Nie ma sensu tu dłużej siedzieć. - odpowiedział Zayn. Zeskoczyłam z blatu w celu pójścia do swojego pokoju po walizkę, jednak ktoś mnie wyręczył i stała już ona w przed pokoju. Uśmiechnęłam się pod nosem, ponieważ ulżyło mi, że nie będę musiała jej dźwigać. Wysunęłam rączkę i pociągłam ją w stronę wyjścia. Nie wiem w jaki sposób, ale cały zespół plus dwie dziewczyny siedzieli już w czarnym Range Roverze z Louisem za kierownicą. Zayn rzucił klucze od domu w moją stronę. Zamknęłam mieszkanie i wsiadłam do samochodu, siadając koło Malika i Nialla, który konsumował właśnie żelki.
- Jesteśmy. - Louis wyszedł pierwszy i otworzył nam drzwi. Znajdowaliśmy się nad jakimś niewielkim laskiem. Miejsce na na namioty znajdowało się blisko niesamowicie pięknego jeziora. Zapach lasu unoszący się do okoła sprawił, że poczułam dużo nowej pozytywnej energii. Szybkim krokiem podeszłam do jeziora znajdującego się przed nami. Słońce mocno świeciło. Mimo okularów przeciwsłonecznych moje oczy były nadal delikatnie zmrużone.
- Pięknie tutaj. - powiedział Zayn, który nagle ni stąd ni z owąd pojawił się koło mnie.
- Mhm. - odpowiedziałam krótko z uśmiechem na ustach.
- Dalej chodźcie! Trzeba rozstawić te namioty! - usłyszałam nagle głos Nialla. Pociągnęłam Malika za rękę i już za chwilę staliśmy w miejcu, w który miały być rozstawiane namioty.
- A więc tak. Danielle z Liamem, Harry ze mną, Lou z Zaynem, Megan z Casandrą. - powiedział Niall wyciągając z bagażnika kilka pakunków, w których jak mi się wydaje były zapakowane namioty. Cassie szturchnęła mnie ręką i spojrzała na mnie z niesmaczoną miną. Chyba wiem o co mogło jej wtedy chodzić. Na pewno chciała być w namiocie z Louisem, masz ci los. Zachichotałam pod nosem i wyszeptałam w jej stronę:
- Nie martw się, da się załatwić. - na co ona gwałtownie się uśmiechnęła.
Bez większych problemów rozstawiliśmy namioty, a po chwili każdy już był w swoim żeby pokuładać wszystko jak należy. Co chwilę słyszałam kłótnie Harrego i Nialla z namiotu obok, ale szczerze mówiąc bawiło mnie to pnieważ te kłótnie były bardzo dziecinne. Wpadłam na pomysł, że fajnie byłoby się trochę opalić, a tutaj jest to bardzo możliwe. Zapytałam o zdanie Casandry, która stwierdziła że to świetny pomysł. Pomyślałam, że fajnie by było bliżej zapoznać się z Danielle, więc krzyknęłam:
- Danielle, idziesz się z nami opalać?
- Genialny pomysł. - usłyszałam dziewczęcy głos z drugiego namiotu.
- Mogę ja też? - powiedział cwaniackim głosem jak mi się wydaję Harry, po czym wybuchł złowieszczym śmiechem. Nic nie odpowiedziałam, tylko pyrchnęłam pod nosem. Wygoniłam z namiotu Casandrę, wyjęłam z torby czarne bikini i włożyłam je szybko na siebie, tak aby nikt nie zauważył i żeby nie wszedł niespodziewanie. Włosy upięłam w wysokiego koka. Na nos założyłam duże okulary przeciwsłoneczne i z uśmiechem na ustach opuściłam namiot. Kiedy wyszłam zauważyłam Nialla, który siedział na brzegu jeziora w kąpielówkach i robił coś. Właściwie to nie wiem co. Widziałam też Harrego w przemoczonych ciuchach latającego za Louisem i wydzierającego się w niebogłosy. Widocznie Tomlinson musiał go wrzucić do wody. Ha, dobrze mu tak. W moim polu widzenia był też Liam obściskujący się z Danielle na kocu. Piękny widok, zazdroszczę im trochę. Westchnęłam, a po chwili zobaczyłam Malika, który stał kilka metrów ode mnie z okularami na nosie i jak myślę przygądał się mi. Zayn ściągnął okulary i zmierzył mnie wzrokiem, po czym zaczął gwizdać. Przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę plaży. Rozłożyłam jeden z ręczników i położyłam się w stronę słońca. Za chwilę koło mnie pojawiła się Casandra. Nadal w rzeczach, co trochę mnie zdziwiło bo przecież miałyśmy się opalać.
- Wiesz... przepraszam cię, ale Louis chcę zabrać mnie na romantyczny spacer po lesie. - odparła niepewnie.
- Idź. - powiedziałam i westchnęłam. Dziewczyna dała mi buziaka, chwyciła Louisa za rękę i ruszyli w stronę pobliskiego lasku. No to zostałam sama. Danielle miała mi potowarzyszyć, ale najwidoczniej wybrała inny sposób spędzania czasu. Z resztą nie dziwie się jej. Zamknęłam oczy, włączyłam muzykę w moim iPodzie i rozkoszowałam się promieniami słonczecznymi, które padały na moje ciało.
Po krótkiej chwili poczułam, że ktoś stoi nade mną, ponieważ poczułam krople wody, które co chwilę lądowały na moim ciele. Otworzyłam oczy z wielkim trudem i nadal je mrużąc spostrzegłam Zayna. Z jego oczu wyczytałam, że ma on jakiś niecny plan. Puścił jeden z tych swoich cwaniackich uśmiechów i pochylił się jeszcze bardziej. Nie zdążyłam nic powiedzieć, dlatego że już po kilku sekundach Malik położył się na mnie cały mokry co spowodowało falę zimnych dreszczy na moim ciele. Zepchnęłam go z siebie i powiedziałam zdenerwowana:
- Co ty robisz do cholery? - ten nic nie odpowiedział tylko zaczął się śmiać. Miałam ochotę w tym momencie pacnąć mu czymś w głowę. Rozejrzałam się w około, jednak w zasięgu mojej ręki nie było niczego co by się do tego nadawało. Wpadłam nagle na zacny plan. Wstałam z miejsca, wzięłam w rękę szklankę od jakiegoś napoju, która nie wiem skąd się tam wzięła i ruszyłam w stronę jeziora. Wypełniłam ją lodowatą wodą i ruszyłam w stronę Zayna, który wylegiwał się na moim ręczniku. Kiedy stałam już nad nim uśmiechnęłam się złowieszczo po czym wylałam całą zawartość szklanki na jego głowę. Chcielibyście widzieć, jaką on miał wtedy minę. Trzecia rzecz jaką na pewno zapamiętam do końca życia. Pierwsza to małpka w zoo, która jeździła na rowerku, druga to moment kiedy jeden z plastików w mojej starej szkole oberwał z talerza spagetthi, a terzecia to właśnie mina Zayna, kiedy został oblany wodą.
- A więc tak chcesz się bawić? - odparł unosząc jedną brew do góry. Spojrzałam na niego wzrokiem pełnym niewiedzy, a ten złapał mnie, chwycił w ramiona i ruszył w stronę jeziora.
- Nie zrobisz tego... - wywarczałam, kiedy staliśmy już w miejscu gdzie Malik miał wody do pasa.
- Masz rację. Już to zrobiłem. - powiedział po czym wrzucił mnie do wody bez większego zawahania. Postanowiłam zrobić mu mały psikus i kiedy byłam pod wodą pociągłam go za nogę, co spowodowało to, że chłopak również upadł do wody. Wynużyłam się, przetarłam oczy i poprawiłam włosy, które były już kompletnie przemoczone. Po chwili również Malik pojawił się w zasięgu mojego wzroku.
- Zadowolony? - wyjęczałam z założonymi rękami na klatce piersiowej.
- Jak najbardziej. - odparł i przyciągnął mnie do siebie. Objął w talii i spojrzał głęboko w oczy. Nie wiedziałam o co mu w tej chwili chodzi, jednak kiedy zaczął przybliżać swoją twarz do mojej zorientowałam się, że chce mnie pocałować. Normalnie raczej nie miałabym nic przeciwko, przecież Zayn był dla mnie ważny i zależało mi na nim, ale całą sprawę komplikował Harry, który siedział na brzegu i jak mi się wydaje przypatrywał się całej sytuacji. Musiałoby go to zaboleć, ale przecież mieliśmy o wszystkim zapomnieć. Tamtą sytuację rzucić w niepamięć, więc niech tak będzie. Kiedy nasze usta dzieliły milimetry uśmiechnęłam się delikatnie i pocałowałam go nieśmiale. Uwieżcie, to była jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu. Czułam się jak w bajce.
Nogi się pode mną ugięły i czułam, że za chwilę wyląduje w wodzie, jednak na szczęście nie doszło do tego. Niewinny, delikatny buziak przerodził się w namiętny pocałunek. Miałam ochotę to przerwać, jednak coś mi nie pozwalało. Po kilku sekundach odepchnęłam delikatnie Zayna i szepnęłam mu na ucho.
- Złap mnie. - po czym w szybkim tempie, śmiejąc się i jednocześnie pluskając wodą wybiegłam z wody. Po kilku minutach biegania po plaży straciłam siłę i upadłam na ręcznik. Malik położył się koło mnie i delikatnie przytulił zamykając oczy. Kurde taka romantyczna sytuacja, a ten chcę iść spać. Mimo wszystko, mogłam stwierdzić, że nie żałuję tego co się stało przed kilkoma minutami. Uśmiechnęłam się pod nosem i również wtuliłam się w mulata przymykając jednocześnie oczy.
Jest godzina 22, cała ósemka siedzi ogrzewając się przy ognisku, tylko Niall lata z kijem do smażenia kiełbasek i bulwersuje się, ponieważ już 3 wpadła mu do ogniska. Cała sytuacja wyglądała przekomicznie, jednak nie miałam już siły się śmiać i tylko delikatnie się uśmiechałam. Na przeciwko mnie siedziała Casandra i Lou wtuleni w siebie i owinięci w jeden ze śpiowrów. Obok nich znaleźli miejsce Liam i Danielle, również nie darując sobie czułości. Z mojej prawej strony siedział Zayn i bawił się jednym z kosmyków moich włosów. Kilka metrów obok siedział Harry owinięty po sam czubek nosa w śpiwór i wpatrywał się w płomienie ogniska. Muszę przyznać, że zrobiło mi się go żal. Liam miał Danielle, Lou Casandre, Niall kiełbaskę, a Zayn... mnie? Harry był sam... Trzeba mu znaleźć dziewczynę. Muszę zadbać o to, żeby o mnie zapomniał. Jestem cholerną egoistką i jestem tego świadoma, ale ja chcę dobrze, na prawdę.
- Wiecie... to że was spotkałam to chyba najlepsza rzecz, która spotkała mnie w życiu. - palnęłam nagle. Zayn objął mnie ramieniem i uśmiechnął się delikatnie, tak jak inni. - Jednocześnie mogłabym być teraz we Włoszech siedząc w jednej z pizzeri , opychając się pizzą do granic możliwości , użalając się jakie to życie jest beznadziejne i zastanawiając się dlaczego to akurat mnie się zdażają same przykrości. Ale nie, los chciał inaczej. Los chciał, że siedzę tutaj z wami i cieszę się każdą chwilą spędzoną w waszym towarzystwie, przez cały czas uśmiech nie schodzi mi z twarzy. I chyba zaczęłam wierzyć w przeznaczenie... - stwierdziłam zakańczając moją wyczerpującą mowę. Wszyscy siedzieli wpatrzeni we mnie jak w obrazek, uśmiechnięci od ucha do ucha. - Powiedziałam coś nie tak? - rzuciłam lekko poddenerwowana całą sytuacją.
- Wzruszyłem się. - odparł Niall, odstawiając talerz na którym miał kiełbaskę z ogniska, którą wreszcie udało mu się usmażyć.
- Ja też. - dodał Liam udając, że płacze. Zerknęłam na Harrego, który również uśmiechał się. Ulżyło mi szczerze mówiąc.
- Grupowy miś? - powiedział Louis wstając z miejsca.
- Jestem za. - odparłam i rozłożyłam ręcę. Wszyscy podeszli do mnie i mocno przytulili.
- Dobra. Już, już! Nie mogę oddychać, hallo! - mówiłam śmiejąc się. Wyrwałam się z ich uścisku, ponieważ już na prawdę brakowało mi tchu i usiadłam spowrotem na miejscu, którym siedziałam wcześniej. Reszta zrobiła to samo.
- Mam pomysł. - syknął Niall i ruszył w stronę swojego namiotu. Po chwili wrócił ze swoją gitarą, rozsiadł się na jednym z pieńków drzew, które miało służyć za krzesło i zaczął grać. Moment później usłyszałam głos Liama, a słowa które wyśpiewał brzmiały ' I'm broken. Do you hear me? ... ' i tak dalej. Muszę się przynać, że nie znałam ich muzyki i nie wiedziałam co to za piosenka, jednak już po kilkunastu sekundach bardzo mi się spodobała. Kiedy swoją zwrotkę skończył Liam zaczął śpiewać Harry. ' When he open his arms and hold you tonight, it just won't feel right, couse I can love you more than this... ' . Śpiewając to przez cały czas wpatrywał się we mnie. Słowa tej piosenki mówiły same za siebie, jednak ja starałam się to wszystko ignorować. Mieliśmy o tym zapomnieć. Ja skupiam się teraz na Zaynie i chcę, żeby tak zostało. Przymknęłam oczy rozkoszując się dźwiękami giatry i głosami chłopców. To było coś pięknego.
Witaaaaaaaaaaam *-* wreszcie jestem. Przepraszam, że nie dodałam rozdziału w zeszłym tygodniu, ale po prostu nie miałam czasu, żeby go napisać. Za to przy pisaniu tego postarałam się i mam nadzieję, że mi coś tam wyszło. Ogólnie to dużo romantyzmu w nim, nieprawdaż? Końcówkę pisałam oglądając ' Kochaj i tańcz ' więc nie dziwcie się, że miałam ochotę na trochę czułości w relacjach między bohaterami. Następny rozdział... nie chciałabym was wprowadzać w błąd. To zależy od tego czy będę miała czas. Jeśli tak to za tydzień, jeśli nie to za dwa. Postaram się za tydzień. DZIĘKUJE ZA WYŚWIETLENIA I KOMENTARZE ! JESTEŚCIE GENIALNI <3 to tak na marginesie, bo po prostu jestem w szoku, że chce wam się czytać moje wypociny. To znaczy nie wiem, czy to czytacie, czy po prostu wchodzicie i wychodzicie z mojego bloga... Jednak jeśli ktoś to czyta to chciałabym podziękować. Oceniajcie rozdział w komentarzach. Zajmie Wam to kilka sekund, a dla mnie znaczy tak wiele. Do usłyszenia, uwielbiam Was miśki <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)