CASANDRA
Szliśmy już którąś godzine z kolei wąskimi uliczkami w parku nad Tower Bridge jednocześnie trzymając się za ręcę. Wiem, że to może brzmieć dziwnie, bo przecież znamy się dopiero jeden dzień, ale w tym jednym dniu z Louisem połączyła mnie ogromna więź. Nigdy nie poznałam osoby tak nabuzowanej pozytywną energią. Można powiedzieć, że wręcz zarażał wszystkich optymizmem, co nie powiem bardzo mi imponowało. Zabawny, miły, opiekuńczy, przystojny a za razem inteligentny - chłopak ideał możnaby powiedzieć. Do tego miał tak śliczne, zielone oczy, które hipnotyzowały mnie z każdą sekundą coraz bardziej. Lubiłam go jako normalnego chłopaka, a nie Lousia Tomlinsona członka zespołu One Direction. Kiedy rozmawialiśmy, tematy nam się nie kończyły, z czego bardzo się cieszę, bo nie miały miejsca te krępujące chwilę ciszy, których tak bardzo nie lubię. W mojej głowie roiło się od pytań w których szukałam odpowiedzi co do niego czuję. Zakochanie? Wydaje mi się, że to jak na razie za dużo powiedziane, bo przecież nie można stwierdzić, że się w kimś zakochało po kilku godzinach znajomości. Miłość od pierwszego wejrzenia? Nie wierzę w te bajki. Zauroczenie? To też raczej nie jest trafne słowo do opisania moich uczuć. Z resztą ja sobie robię tutaj jakieś nadzieję, a może tak na prawdę on nic do mnie nie ma? Nie. To by zaprzeczało wszystkiemu co miało miejsce do tego czasu. To trzymanie się za ręcę, niewinne spojrzenia... Cholera, nie wiem co mam zrobić. Powinnam dowiedzieć się na czym aktualnie stoję, a nie robić sobię nadzieję i jeśli okaże się, że pójdzie nie tak jak to sobie wymarzyłam leżeć w łóżku zatapiając się w hektolitrach wylanych łez. To najgorsze co mogłoby mnie spotkać. Ale przecież nie zapytam go. Nie należę do tych osób, które potrafią tak po prostu ' walić z mostu ' . Kiedy mam coś komuś ważnego do powiedzenia, zawsze przed snem układam sobie jak mniej więcej miałoby to wyglądać, często myślę sklejając słowo w słowo to co miałabym powiedzieć. Na końcu i tak panikuję i uciekam wściekając się na siebie. Więc teraz nie mogę tak po prostu zapytać, czy Louis Tomlinson coś do mnie czuję. Nie, to by było kompletnie nie na miejscu.
Byliśmy już coraz bliżej kamienicy, w której mieszkam kiedy dotarło do mnie, że przecież on nie może się dowiedzieć o moim ojczymie i matce alkoholikach. Na pewno by się speszył i odwrócił ode mnie. Tak było za każdym razem, kiedy chłopak na którym mi zależało został pionformowany o mojej rozdzinie. Z resztą warunki w których mieszkam... Nie mogłabym tak po prostu zaprosić go na herbatkę. Przeraziłby się, uciekłby i tak skończyłaby się ta bajka.
- Słuchaj. Wracaj już do domu, zimno się robi. Nie chciałabym, żebyś się przeziębił czy coś w ten deseń. Do domu mam kawałek, więc sama dojdę. - rzuciłam nagle, przerywając przemyślenia.
- Ale miałem odprowadzić cię pod same drzwi. Tak robią dżentelmeni. - odparł z cwaniackim uśmiechem na twarzy Louis.
- Już samo to, że chciało ci się przejść ze mną pół miasta świadczy o tym, że jesteś dżentelmenem. - powiedziałam puszczając oczko w jego stronę.
- No okej, okej. Jak tam sobie chcesz. Nie będę się wykłócał, bo i tak na końcu wyjdzie na twoje. - syknął brunet z przekąsem. Uśmiechnęłam się delikatnie i stałam wpatrując się w czubki swoich butów.
- Dziękuję. - skwitowałam niepewnie po chwili ciszy. Zastanawiacie się pewnie za co mu dziękowałam. Otóż dziękowałam mu za to, że pozwolił mi się poznać, że mnie odprowadził, że mogłam bardzo miło spędzić z nim czas i dziękowałam mu przede wszystkim za to że był. Tak po prostu.
- Nie dziękuj tylko mnie w końcu pocałuj. - odparł Louis wpatrując się we mnie. Nogi się pode mną ugięły. Uniosłam głowę do góry z lekkim zdziwieniem. Lou coraz bardziej przybliżał swoją twarz do mojej, nasze usta dzieliły milimetry, kiedy w końcu się zetknęły. To co się wtedy wydarzyło, było odpowiedzią na wsyzstkie pytania, które kilka minut wcześniej powstały w mojej głowie. Mogłabym powiedzieć, że byłam najszczęśliwszą osobą na ziemi. Byłam? Jestem. Po jakimś czasie oderwałam się od ust bruneta i uśmiechnęłam się nieśmiale.
- Jesteś niesamowita. - rzekł chłopak co spowodowało ogromny przypływ rumieńców na mojej twarzy. Nigdy tego nie lubiłam, to było coś strasznego, uwieżcie mi.
- Ja.. ja nie wiem co powiedzieć. - wydukałam.
- Nic już nie mów. - odparł Lou nadal wpatrując się we mnie. Nie miałam pojęcia co zrobić. Te emocje, które we mnie siedziały po prostu zmniejszyły mój mózg do wielkości orzeszka. Lekko spanikowana musnęłam chłopaka w policzek i okręcając się na pięcie ruszyłam w stronę kamienicy.
- Ej! Dasz mi przynajmniej swój numer? - usłyszałam głos. Uśmiechnęłam się radośnie i wróciłam do chłopaka. Wzięłam jego telefon i wpisałam numer. Louis zrobił to samo z moim telefonem i oddał mi go posłusznie.
- Pa. - rzuciłam krótko przesyłając mu buziaka w powietrzu. Chłopak udał, że go złapał i włożył do kieszeni. Widok ten był przekomiczny, więc oczywiście nie obyło się bez wybuchu śmiechu. Czuję, że teraz będzie lepiej. Czuję, że to początek czegoś nowego.
MEGAN
Weszłam do pokoju lekko nieogarnięta, nie mając pojęcia co ze sobą zrobić. To co się dzisiaj stało musi pozostać między mną, a Harrym. Jeśli Zayn by się dowiedział, na pewno zrobiłoby mu się przykro. A może nie? Może tak na prawdę on nic do mnie nie czuje i jestem mu obojętna. Jeśli to prawda to byłby to ogromny cios. Nie powiem, bardzo mi na nim zależy, a przez tą całą sytuacje z Harrym wszystko jeszcze bardziej się pokomplikowało. Jestem tutaj kilka dni, a w moim życiu miało miejsce już tyle przedziwnych rzeczy. A jeśli to jest sen. Jeśli za chwilę obudzę się w moim pokoju w New Jersey i uświadomie sobie, że to wszystko tak na prawdę było tylko wymysłem mojej wyobraźni... Uszczypnęłam się, żeby roztrwonić moje wątpliowści i okazało się, że to jednak rzeczywistość. To chyba dobrze... no właśnie - chyba.
Moje przemyślenia przerwał mi dźwięk dzwonka mojego telefonu, który jak mi się wydaje wyłączyłam. A może nie? Ja już mam jednak sklerozę. Na wyświetlaczu pojawiło się imię ' Casandra ' , więc bez większego zastanowienia nadusiłam na zieloną słuchawkę.
- Pocałował mnie !!!! - wykrzyczała chyba jak najgłośniej umiała blondynka. Krzyk tak mnie zdruzgotał, że na początku nie miałam pojęcia o co chodzi, kto ją pocałował. Po kilku sekundach, doszło do mnie, że przecież Lou poszedł ją odprowadzić. Ha, wiedziałam że to się tak skończy. Mówicie mi mistrzu.
- Żartujesz ? - powiedziałam z entuzjazmem w głosie.
- Nie !!! Mówię jak najbardziej poważnie. Przecież w takich sprawach się nie żartuje. Mówię ci, to było takie romantyczne. Opowiem ci jutro, bo mam nadzieję że się spotkamy. Kurde Megan, chyba się zakochałam. - mówiła jak katarynka Cassie, kwitując na końcu. Ostatnie zdanie przez nią wypowiedziane spowodowało u mnie ogromny uśmiech na twarzy.
- Jeśli tak, to mam dla ciebie świetną wiadomość. Jutro jedziesz ze mną i z zespołem na wakację pod namiot. - wypowiedziałam cwaniackim głosem.
- Że co proszę? - spytała z niedowierzaniem.
- To co powiedziałam. - rzuciłam.
- O mamo. To super. Cholera, dopiero teraz mi mówisz? Nie zdążę się spakować. - stwierdziła ze zdenerowowaniem w głosie Casandra.
- Jedziemy pod namiot chciałabym przypomnieć. Wystarczy ci strój kąpielowy, jakieś dresy i majtki na przebranie. - mówiłam chichocząc.
- Okej, okej. Jutro po południu do was wpadnę, nie musice po mnie przyjeżdżać. A teraz wybacz, ale muszę ogarnąć jakąś dużą torbę, w którą mogłabym się spakować. - powiedziała i zakończyła połączenie telefoniczne. Westchnęłam głośno i wybuchłam śmiechem.
Usłyszałam trzaskanie drzwiami wejściowymi, więc pomyślałam, że to na pewno Louis wrócił. Trzeba iść go poinformować o jutrzejszym wyjeździe i troszkę podpytać. Zeszłam szybkim tempem na dół i zauważyłam Zayna, Liama i Nialla rozmawiającego z Lou. Harrego nie było. Pewnie leży teraz w swoim pokoju i użala się nad sobą. I to przeze mnie , ale co ja poradzę? Nie zmienię swoich uczuć. Nie da rady.
- Poinformowaliście już naszą marchweczkę o jutrzejszym wyjeździe ? - rzuciłam w stronę 4/5 zespołu.
- Czym? - powiedział pytającym głosem Lou. Czyli nie poinformowali.
- Jutro jedziemy pod namiot. - powiedziałam stanowczym głosem uśmiechając się.
- Gdzie? - zapytał z niedowierzaniem.
- No pod namiot. Czy ja mówię nie wyraźnie ? - syknęłam wzruszając ramionami. Brunet nadal lekko nieogarnięty wymienił spojrzenia ze wszystkim chłopakami, a Niall rzekł :
- Tak dokładnie to jeszcze nie wiemy gdzie. Wiesz no, ty się znasz najlepiej na położeniu geograficznym Londynu i okolic, więc pomyślałem, że będziesz miał jakiś pomysł.
- Nigdzie nie jadę. Przecież jutro mieliśmy jechać do studio! - odparł widocznie niezadowolony Tomlinson.
- Casandra też jedzie. - wtrącił się Zayn, mówiąc cwaniackim głosem.
- Wydaje mi się, że znam takie miejsce. - powiedział nagle z uśmiechem na twarzy Louis, na co wszyscy zareagowali śmiechem. - Na wschodnich obrzeżach Londynu jest taka jakby wieś. Tam nikt nie mieszka. Jeździłem tam, kiedy byłem mały z rodzicami. Jest jezioro, las, a obok dużo miejsca, żeby rozstawić namioty. - dokończył.
- Świetnie. - stwierdził Zayn klaskając w dłonie.
- Cassie będzie u nas o 15, bądźcie gotowi. - odparłam i ruszyłam schodami w stronę mojego pokoju. Przechodząc obok drzwi do pokoju Harrego coś mnie tknęło. Pomyślałam, że musimy sobie wyjaśnić tą sytuacje, nie możemy tak tego zostawić, bez dwóch zdań. Myślę, że to nie był dobry moment na tą rozmowę, ale jutro już nie będzie czasu. Podeszłam do drzwi i zapukałam delikatnie. Nie otrzymałam odpowiedzi, więc zapukałam jeszcze raz trochę mocniej.
- Nie wiem kim jesteś, ale jeśli chcesz przeżyć odejdź od drzwi . - usłyszałam zachrypnięty głos Harolda zza drzwi. Nic nie powiedziałam tylko nadusiłam klamkę i weszłam do środka. Harry leżał na łóżku ze złożonymi rękami i wpatrywał się w sufit. Usiadłam niepewnie koło niego i zaczęłam :
- Słuchaj. Moglibyśmy porozmawiać? - chłopak usiadł po turecku i wpatrywał się we mnie.
- Przepraszam cię za to co powiedziałem. Ja ... ja nie wiem co mnie poniosło. - odparł jąkając się.
- Za uczucia się nie przeprasza. - jęknęłam. - Wiesz ... ja chyba wolałabym, żeby zostało tak jak było. Żebyśmy zostali przy stosunkach koleżeńskich. Wydaje mi się, że czuję coś do kogoś innego... Przepraszam, nie chcę cię ranić. - mówiłam ledwo sklejając słowa.
- Czujesz coś do Zayna? - powiedział pytającym głosem Loczek wpatrując się w obraz który wisiał na ścianie.
- To teraz nie ma największego znaczenia. - syknęłam.
- Hmm... ok, nie będę cię naciskał. Może zaczniemy od nowa? Zapomnijmy o wszystkim i zacznijmy jeszcze raz. A więc, jestem Harry. - rzekł podając mi rękę i uśmiechając się przy tym delikatnie. Nie wiem jak on chcę o tym wszystkim zapomnieć. Przecież to na pewno będzie bardzo ciężkie, nie tylko dla niego, ale też dla mnie. Ale mimo wszystko zawsze można spróbować. Wyciągnęłam moją rękę i lekko uścisnęłam jego dłoń uśmiechając się.
- A ja jestem Megan. Miło mi cię poznać Haroldzie. - odparłam puszczając oczko w jego stronę.
- Nie mów tak na mnie. - wywarczał Loczek i walnął mnie poduszką w głowę. Nie byłam mu dłużna i zrobiłam to samo tylko ze sto razy większą siłą. Oboje zaczęliśmy się śmiać, a kiedy udało mi się już uspokoić powiedziałam :
- A tak w ogóle to ja miałam się iść pakować. - wstałam i podrapałam się po głowie jednocześnie poprawiając włosy.
- No tak. Zapomniałbym. Dobry pomysł z tymi namiotami, wreszcie odpoczniemy trochę od tych paparazzi. - odparł z wyraźnym zadowoleniem w głosie.
- Tak tak... to ja już pójdę. - stwierdziłam i opuściłam pokój uśmiechając się szeroko w stronę Hazzy. Będąc już w swoim tymczasowym pokoju odetchnęłam z ulgą, ponieważ cieszyłam się, że sprawa z Harrym tak się zakończyła.
- Cholera Louis! My jedziemy na wieś, a nie na jakiś pokaz mody! - usłyszałam głos jak mi się wydaję Nialla, który dobiegał z kuchni. Postanowiłam sprawdzić co się dzieję i zeszłam schodami nucąc sobie coś pod nosem.
- Co jest ? - rzuciłam stojąc w progu.
- Popatrz tylko! - odpowiedział blondasek wskazując palcem na ogromą walizkę Tomlinsona. Zrobiłam duże oczy i zastanawiałam się co facet mógł spakować do tak wielkiej torby.
- Wzięłem same potrzebne rzeczy. Kilka książek, suszarkę i żel do włosów, laptopa, olejki do opalania, a nawet radio! - powiedział broniąc się Louis.
- Jestem tylko ciekawy gdzie podłączysz tą suszarkę. - do kuchni wtargnął pewnym krokiem Zayn uśmiechając się od ucha do ucha.
- No fakt. O tym nie pomyślałem. - odparł Lou drapiąc się nerwowo po głowie. Nagle do kuchni wszedł Liam z jakąś dotąd nie znaną mi dziewczyną. Przypominała mi trochę tą ze zdjęcia, które stoi u niego w pokoju w pięknie przystrojonej ramce. Tak, ta burza loków - to na pewno Danielle.
- Słuchaj Megan, to jest Danielle, nie miałaś jak na razie przyjemności jej poznać. - odparł Liam przedstawiając mi swoją dziewczynę. Wyglądała ona na bardzo miłą i tak na pewno było.
- Hej, jestem Danielle. - rzuciła w moją stronę uśmiechając się szeroko.
- Jestem Megan, miło mi cię poznać. Dużo o tobie słyszałam. - powiedziałam nieśmiało.
- Ja o tobie również i jestem pełna podziwu, że odważyłaś się sama tutaj przyjechać. - syknęła nadal przyglądając się mi.
- Jakoś tak wyszło... - odpowiedziałam krótko. Konwersacje przerwał nam dzwonek do drzwi. Jest godzina punkt 15, czyli to na pewno Casandra. Lou ruszył jak petarda w stronę drzwi i nawet się nie zorientowałam kiedy zniknął. Usiadłam na blacie kuchennym obok Zayna i wzięłam mu jabłko, które trzymał aktualnie w dłoni.
- Ale ja to chciałem zjeść! - wyjęczał ze smutną minką.
- Też cię lubię Zayn. - powiedziałam z cwaniackim uśmiechem, jednocześnie konsumując gryz jabłka.
- Pst. Tylko lubisz? - wysyczał chłopak krzyżując ręcę na klatce piersiowej.
- Bardzo lubię. - odparłam i dałam mu buziaka w prawy polik. W sumie to sama nie wierze, że to zrobiłam tak bez powodu. Ale co tam.
- I to mi się podoba. - powiedział unosząc prawą brew do góry. W tym samym czasie do kuchni weszła Casandra z wielką walizką trzymająca za rękę Louisa. Harry, który stanął właśnie w progu drzwi zrobił duże oczy i powiedział :
- Ranisz mnie. - na co wszyscy oprócz Hazzy zareagowali śmiechem. - Ja mówię serio. - dokończył poważnym tonem próbując utrzymać powagę, jednak po chwili dołączył do wszystkich i sam zaczął się śmiać.
- Casandra, to jest Danielle. Moja dziewczyna. - powiedział Liam wskazując na mulatkę. - Danielle, to jest Casandra. - dokończył.
- Bardzo miło mi cię poznać. - odparła Cassie i podała dłoń Danielle. - Megan, po co ci taka duża walizka? - zapytała ze zdziwieniem Cassie.
- To nie moja walizka, tylko walizka Louisa. Z resztą wydaje mi się, że twoja jest większa. - parchnęłam z uśmiechem na ustach.
- Pasujecie do siebie. - wtrącił się Liam pijąc sok pomarańczowy z kartonika. Lou lekko się zawstydził i żeby wybrnąć z krępującej sytuacji rzucił :
- To może już jedźmy?
- Myślę, że to dobry pomysł. Nie ma sensu tu dłużej siedzieć. - odpowiedział Zayn. Zeskoczyłam z blatu w celu pójścia do swojego pokoju po walizkę, jednak ktoś mnie wyręczył i stała już ona w przed pokoju. Uśmiechnęłam się pod nosem, ponieważ ulżyło mi, że nie będę musiała jej dźwigać. Wysunęłam rączkę i pociągłam ją w stronę wyjścia. Nie wiem w jaki sposób, ale cały zespół plus dwie dziewczyny siedzieli już w czarnym Range Roverze z Louisem za kierownicą. Zayn rzucił klucze od domu w moją stronę. Zamknęłam mieszkanie i wsiadłam do samochodu, siadając koło Malika i Nialla, który konsumował właśnie żelki.
- Jesteśmy. - Louis wyszedł pierwszy i otworzył nam drzwi. Znajdowaliśmy się nad jakimś niewielkim laskiem. Miejsce na na namioty znajdowało się blisko niesamowicie pięknego jeziora. Zapach lasu unoszący się do okoła sprawił, że poczułam dużo nowej pozytywnej energii. Szybkim krokiem podeszłam do jeziora znajdującego się przed nami. Słońce mocno świeciło. Mimo okularów przeciwsłonecznych moje oczy były nadal delikatnie zmrużone.
- Pięknie tutaj. - powiedział Zayn, który nagle ni stąd ni z owąd pojawił się koło mnie.
- Mhm. - odpowiedziałam krótko z uśmiechem na ustach.
- Dalej chodźcie! Trzeba rozstawić te namioty! - usłyszałam nagle głos Nialla. Pociągnęłam Malika za rękę i już za chwilę staliśmy w miejcu, w który miały być rozstawiane namioty.
- A więc tak. Danielle z Liamem, Harry ze mną, Lou z Zaynem, Megan z Casandrą. - powiedział Niall wyciągając z bagażnika kilka pakunków, w których jak mi się wydaje były zapakowane namioty. Cassie szturchnęła mnie ręką i spojrzała na mnie z niesmaczoną miną. Chyba wiem o co mogło jej wtedy chodzić. Na pewno chciała być w namiocie z Louisem, masz ci los. Zachichotałam pod nosem i wyszeptałam w jej stronę:
- Nie martw się, da się załatwić. - na co ona gwałtownie się uśmiechnęła.
Bez większych problemów rozstawiliśmy namioty, a po chwili każdy już był w swoim żeby pokuładać wszystko jak należy. Co chwilę słyszałam kłótnie Harrego i Nialla z namiotu obok, ale szczerze mówiąc bawiło mnie to pnieważ te kłótnie były bardzo dziecinne. Wpadłam na pomysł, że fajnie byłoby się trochę opalić, a tutaj jest to bardzo możliwe. Zapytałam o zdanie Casandry, która stwierdziła że to świetny pomysł. Pomyślałam, że fajnie by było bliżej zapoznać się z Danielle, więc krzyknęłam:
- Danielle, idziesz się z nami opalać?
- Genialny pomysł. - usłyszałam dziewczęcy głos z drugiego namiotu.
- Mogę ja też? - powiedział cwaniackim głosem jak mi się wydaję Harry, po czym wybuchł złowieszczym śmiechem. Nic nie odpowiedziałam, tylko pyrchnęłam pod nosem. Wygoniłam z namiotu Casandrę, wyjęłam z torby czarne bikini i włożyłam je szybko na siebie, tak aby nikt nie zauważył i żeby nie wszedł niespodziewanie. Włosy upięłam w wysokiego koka. Na nos założyłam duże okulary przeciwsłoneczne i z uśmiechem na ustach opuściłam namiot. Kiedy wyszłam zauważyłam Nialla, który siedział na brzegu jeziora w kąpielówkach i robił coś. Właściwie to nie wiem co. Widziałam też Harrego w przemoczonych ciuchach latającego za Louisem i wydzierającego się w niebogłosy. Widocznie Tomlinson musiał go wrzucić do wody. Ha, dobrze mu tak. W moim polu widzenia był też Liam obściskujący się z Danielle na kocu. Piękny widok, zazdroszczę im trochę. Westchnęłam, a po chwili zobaczyłam Malika, który stał kilka metrów ode mnie z okularami na nosie i jak myślę przygądał się mi. Zayn ściągnął okulary i zmierzył mnie wzrokiem, po czym zaczął gwizdać. Przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę plaży. Rozłożyłam jeden z ręczników i położyłam się w stronę słońca. Za chwilę koło mnie pojawiła się Casandra. Nadal w rzeczach, co trochę mnie zdziwiło bo przecież miałyśmy się opalać.
- Wiesz... przepraszam cię, ale Louis chcę zabrać mnie na romantyczny spacer po lesie. - odparła niepewnie.
- Idź. - powiedziałam i westchnęłam. Dziewczyna dała mi buziaka, chwyciła Louisa za rękę i ruszyli w stronę pobliskiego lasku. No to zostałam sama. Danielle miała mi potowarzyszyć, ale najwidoczniej wybrała inny sposób spędzania czasu. Z resztą nie dziwie się jej. Zamknęłam oczy, włączyłam muzykę w moim iPodzie i rozkoszowałam się promieniami słonczecznymi, które padały na moje ciało.
Po krótkiej chwili poczułam, że ktoś stoi nade mną, ponieważ poczułam krople wody, które co chwilę lądowały na moim ciele. Otworzyłam oczy z wielkim trudem i nadal je mrużąc spostrzegłam Zayna. Z jego oczu wyczytałam, że ma on jakiś niecny plan. Puścił jeden z tych swoich cwaniackich uśmiechów i pochylił się jeszcze bardziej. Nie zdążyłam nic powiedzieć, dlatego że już po kilku sekundach Malik położył się na mnie cały mokry co spowodowało falę zimnych dreszczy na moim ciele. Zepchnęłam go z siebie i powiedziałam zdenerwowana:
- Co ty robisz do cholery? - ten nic nie odpowiedział tylko zaczął się śmiać. Miałam ochotę w tym momencie pacnąć mu czymś w głowę. Rozejrzałam się w około, jednak w zasięgu mojej ręki nie było niczego co by się do tego nadawało. Wpadłam nagle na zacny plan. Wstałam z miejsca, wzięłam w rękę szklankę od jakiegoś napoju, która nie wiem skąd się tam wzięła i ruszyłam w stronę jeziora. Wypełniłam ją lodowatą wodą i ruszyłam w stronę Zayna, który wylegiwał się na moim ręczniku. Kiedy stałam już nad nim uśmiechnęłam się złowieszczo po czym wylałam całą zawartość szklanki na jego głowę. Chcielibyście widzieć, jaką on miał wtedy minę. Trzecia rzecz jaką na pewno zapamiętam do końca życia. Pierwsza to małpka w zoo, która jeździła na rowerku, druga to moment kiedy jeden z plastików w mojej starej szkole oberwał z talerza spagetthi, a terzecia to właśnie mina Zayna, kiedy został oblany wodą.
- A więc tak chcesz się bawić? - odparł unosząc jedną brew do góry. Spojrzałam na niego wzrokiem pełnym niewiedzy, a ten złapał mnie, chwycił w ramiona i ruszył w stronę jeziora.
- Nie zrobisz tego... - wywarczałam, kiedy staliśmy już w miejscu gdzie Malik miał wody do pasa.
- Masz rację. Już to zrobiłem. - powiedział po czym wrzucił mnie do wody bez większego zawahania. Postanowiłam zrobić mu mały psikus i kiedy byłam pod wodą pociągłam go za nogę, co spowodowało to, że chłopak również upadł do wody. Wynużyłam się, przetarłam oczy i poprawiłam włosy, które były już kompletnie przemoczone. Po chwili również Malik pojawił się w zasięgu mojego wzroku.
- Zadowolony? - wyjęczałam z założonymi rękami na klatce piersiowej.
- Jak najbardziej. - odparł i przyciągnął mnie do siebie. Objął w talii i spojrzał głęboko w oczy. Nie wiedziałam o co mu w tej chwili chodzi, jednak kiedy zaczął przybliżać swoją twarz do mojej zorientowałam się, że chce mnie pocałować. Normalnie raczej nie miałabym nic przeciwko, przecież Zayn był dla mnie ważny i zależało mi na nim, ale całą sprawę komplikował Harry, który siedział na brzegu i jak mi się wydaje przypatrywał się całej sytuacji. Musiałoby go to zaboleć, ale przecież mieliśmy o wszystkim zapomnieć. Tamtą sytuację rzucić w niepamięć, więc niech tak będzie. Kiedy nasze usta dzieliły milimetry uśmiechnęłam się delikatnie i pocałowałam go nieśmiale. Uwieżcie, to była jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu. Czułam się jak w bajce.
Nogi się pode mną ugięły i czułam, że za chwilę wyląduje w wodzie, jednak na szczęście nie doszło do tego. Niewinny, delikatny buziak przerodził się w namiętny pocałunek. Miałam ochotę to przerwać, jednak coś mi nie pozwalało. Po kilku sekundach odepchnęłam delikatnie Zayna i szepnęłam mu na ucho.
- Złap mnie. - po czym w szybkim tempie, śmiejąc się i jednocześnie pluskając wodą wybiegłam z wody. Po kilku minutach biegania po plaży straciłam siłę i upadłam na ręcznik. Malik położył się koło mnie i delikatnie przytulił zamykając oczy. Kurde taka romantyczna sytuacja, a ten chcę iść spać. Mimo wszystko, mogłam stwierdzić, że nie żałuję tego co się stało przed kilkoma minutami. Uśmiechnęłam się pod nosem i również wtuliłam się w mulata przymykając jednocześnie oczy.
Jest godzina 22, cała ósemka siedzi ogrzewając się przy ognisku, tylko Niall lata z kijem do smażenia kiełbasek i bulwersuje się, ponieważ już 3 wpadła mu do ogniska. Cała sytuacja wyglądała przekomicznie, jednak nie miałam już siły się śmiać i tylko delikatnie się uśmiechałam. Na przeciwko mnie siedziała Casandra i Lou wtuleni w siebie i owinięci w jeden ze śpiowrów. Obok nich znaleźli miejsce Liam i Danielle, również nie darując sobie czułości. Z mojej prawej strony siedział Zayn i bawił się jednym z kosmyków moich włosów. Kilka metrów obok siedział Harry owinięty po sam czubek nosa w śpiwór i wpatrywał się w płomienie ogniska. Muszę przyznać, że zrobiło mi się go żal. Liam miał Danielle, Lou Casandre, Niall kiełbaskę, a Zayn... mnie? Harry był sam... Trzeba mu znaleźć dziewczynę. Muszę zadbać o to, żeby o mnie zapomniał. Jestem cholerną egoistką i jestem tego świadoma, ale ja chcę dobrze, na prawdę.
- Wiecie... to że was spotkałam to chyba najlepsza rzecz, która spotkała mnie w życiu. - palnęłam nagle. Zayn objął mnie ramieniem i uśmiechnął się delikatnie, tak jak inni. - Jednocześnie mogłabym być teraz we Włoszech siedząc w jednej z pizzeri , opychając się pizzą do granic możliwości , użalając się jakie to życie jest beznadziejne i zastanawiając się dlaczego to akurat mnie się zdażają same przykrości. Ale nie, los chciał inaczej. Los chciał, że siedzę tutaj z wami i cieszę się każdą chwilą spędzoną w waszym towarzystwie, przez cały czas uśmiech nie schodzi mi z twarzy. I chyba zaczęłam wierzyć w przeznaczenie... - stwierdziłam zakańczając moją wyczerpującą mowę. Wszyscy siedzieli wpatrzeni we mnie jak w obrazek, uśmiechnięci od ucha do ucha. - Powiedziałam coś nie tak? - rzuciłam lekko poddenerwowana całą sytuacją.
- Wzruszyłem się. - odparł Niall, odstawiając talerz na którym miał kiełbaskę z ogniska, którą wreszcie udało mu się usmażyć.
- Ja też. - dodał Liam udając, że płacze. Zerknęłam na Harrego, który również uśmiechał się. Ulżyło mi szczerze mówiąc.
- Grupowy miś? - powiedział Louis wstając z miejsca.
- Jestem za. - odparłam i rozłożyłam ręcę. Wszyscy podeszli do mnie i mocno przytulili.
- Dobra. Już, już! Nie mogę oddychać, hallo! - mówiłam śmiejąc się. Wyrwałam się z ich uścisku, ponieważ już na prawdę brakowało mi tchu i usiadłam spowrotem na miejscu, którym siedziałam wcześniej. Reszta zrobiła to samo.
- Mam pomysł. - syknął Niall i ruszył w stronę swojego namiotu. Po chwili wrócił ze swoją gitarą, rozsiadł się na jednym z pieńków drzew, które miało służyć za krzesło i zaczął grać. Moment później usłyszałam głos Liama, a słowa które wyśpiewał brzmiały ' I'm broken. Do you hear me? ... ' i tak dalej. Muszę się przynać, że nie znałam ich muzyki i nie wiedziałam co to za piosenka, jednak już po kilkunastu sekundach bardzo mi się spodobała. Kiedy swoją zwrotkę skończył Liam zaczął śpiewać Harry. ' When he open his arms and hold you tonight, it just won't feel right, couse I can love you more than this... ' . Śpiewając to przez cały czas wpatrywał się we mnie. Słowa tej piosenki mówiły same za siebie, jednak ja starałam się to wszystko ignorować. Mieliśmy o tym zapomnieć. Ja skupiam się teraz na Zaynie i chcę, żeby tak zostało. Przymknęłam oczy rozkoszując się dźwiękami giatry i głosami chłopców. To było coś pięknego.
Witaaaaaaaaaaam *-* wreszcie jestem. Przepraszam, że nie dodałam rozdziału w zeszłym tygodniu, ale po prostu nie miałam czasu, żeby go napisać. Za to przy pisaniu tego postarałam się i mam nadzieję, że mi coś tam wyszło. Ogólnie to dużo romantyzmu w nim, nieprawdaż? Końcówkę pisałam oglądając ' Kochaj i tańcz ' więc nie dziwcie się, że miałam ochotę na trochę czułości w relacjach między bohaterami. Następny rozdział... nie chciałabym was wprowadzać w błąd. To zależy od tego czy będę miała czas. Jeśli tak to za tydzień, jeśli nie to za dwa. Postaram się za tydzień. DZIĘKUJE ZA WYŚWIETLENIA I KOMENTARZE ! JESTEŚCIE GENIALNI <3 to tak na marginesie, bo po prostu jestem w szoku, że chce wam się czytać moje wypociny. To znaczy nie wiem, czy to czytacie, czy po prostu wchodzicie i wychodzicie z mojego bloga... Jednak jeśli ktoś to czyta to chciałabym podziękować. Oceniajcie rozdział w komentarzach. Zajmie Wam to kilka sekund, a dla mnie znaczy tak wiele. Do usłyszenia, uwielbiam Was miśki <3